Wyszukiwarka

sobota, 29 grudnia 2012

Nieznajomi (2008) [Recenzja]



Tytuł: Nieznajomi / the Strangers (2008)
Reżyseria: Bryan Bertino
Scenariusz: Bryan Bertino
Gatunek: Horror


Goście, goście...

Kto z Was potrafi przyjąć na klatę nawet najbardziej gorzką prawdę? Prawda, która tkwi zazwyczaj na końcu, i która może dla wielu okazać się szokująca. Ale ją zdradzę od razu. Bo nie mogę się powstrzymać. A prawdą i to jak najbardziej szczerą, jest fakt, iż film, nie jest oparty o prawdziwą historie. Wszystko, sobie reżyser sam wymyślił. Przyszedł czas na deser. "Nieznajomi" to zwyczajny remake genialnego francuskiego dreszczowca pod tytułem"Ills". Prawdę już poznaliście. Czas wyciągnąć wnioski. Dosyć traktowania widza jak idiotę...

Filmidło rozpoczyna się jak romantyczna opowiastka, o lekko gorzkich rumieńcach. Młoda para wraca z wieczornej imprezy, późnym wieczorem do przytulnego domu. Są sami, jest późno. Czas rozpalić w kominku, wyciągnąć z lodówki drogie wino, i poopowiadać sobie słodkie słówka. Romantyczny wieczór we dwoje, które potem szlag trafi,przerywa niespodziewane pukanie do drzwi. Lśniące miłością, upojne chwile przeradzają się w istny koszmar.

Bryan Bertino, długo czekał, aż jego film wejdzie w obieg światowej dystrybucji. Do projektu zaangażował mało znanych aktorów, no może poza Liv Tyler, która wygląda jak ta z Armagedonu. Tylko tam grał ciut lepiej. I nic poza tym, mamy tylko dwoje głównych herosów. Sama konwencja to połączenie slasheru z dreszczowcem. Można jednak śmiało uznać, że słowo slasher jest lekko przesadzone. Bertino, bawi się trochę w Hitchocka, uzmysławia nam, że prawdziwe zagrożenie stanowią obcy nam ludzie. I tylko dom jest miejscem gdzie można uchronić się przed złem. Ale zbyt późno powstał film, by widzowie mogli być zaskoczeni. Gdyby "Nieznajomi" powstali 30 lat wcześniej, zapewne dziś w tym miejscu patrzylibyśmy na film jako przełom w historii kinowej grozy. Hitchock był pierwszy, może to nawet lepiej...

Akcja rozgrywa się bardzo szybko. Napięcie towarzyszy nam niespełna przez 3/4 seansu.Oglądany w odpowiednich warunkach, może przestraszyć, ale raczej mniej wyrafinowanych odbiorców. Wszystko wiedzący Kinofil raczej poszuka sobie coś innego. Klimat jest gęsty, zimny i ponury. "Jumpy" są tu na porządku dzienny, tak samo jak zdanie typu "Zostań tu, ja sprawdzę co się dzieje" i tak jakoś jeszcze 15 razy...

Oprawcy w tajemniczych białych maskach, robią wrażenie ale tylko na początku filmu. W gruncie nie ma tu nic innego, czego byście nie spotkali w innych filmach tego nurtu. Na koniec liczyłem chociaż na solidnego plaskacza, w postaci idealnie zaserwowanego niespodziewanego zakończenia. Dostałem cios po niżej pasa, i lekko zniesmaczony opuściłem skromny seans.

Dreszczowiec, który w ostateczności, nie mając nic lepszego na półce, można obejrzeć, ale nie spodziewajcie się fajerwerków. Wystawiłem ocenę 6, bardzo niewygodną w odbiorze. Myślę, że warto jednak samemu ją zweryfikować. Filmidło idealne do oglądnięcia z dziewczyną, lecz wpierw takową należy mieć. Resztę odsyłam do francuskiego fenomenu "Ills", tam znajdziecie więcej pokładów napięcia i spływających dreszczyków po plecach. Gęsty klimat i napięcie, to praktycznie tyle, ile zaoferował nam Bryan Bertino. Tylko tyle, i aż tyle.

OCENA: 6.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz