Wyszukiwarka

środa, 20 lutego 2013

Z innej Beczki: Requiem dla snu [Recenzja]



Tytuł: Requiem dla snu (2000)
Reżyseria: Darren Aronofsky
Scenariusz: Darren Aronofsky, Hubert Selby Jr.
Gatunek: Dramat

Odlot


Ale burdel na kółkach...Zamiast pracować w pocie czoła nad samodoskonalenie się, ostatnie tygodnie spędziłem na odświeżaniu klasycznych i kultowych dla mnie pozycji(horrorów). W efekcie napisałem całkiem na nowo kilka recenzji, które mogliście poczytać na łamach bloga i forum. Ale w końcu nie samymi horrorami człek żyje.Dziś postanowiłem sobie odświeżyć znane wszystkim dzieło Darrena Aronofoskiego. Jak owe dzieło wypadło po raz kolejny w oczach maniakalnego wielbiciela horrorów i innych wynaturzeń, oraz sadomasochistycznych tworów z kręgu undergoudowych produkcji i jakże prawie niemal prawdziwych snuffów? Dziś będzie nieco skromnie.... Najlepszy dramat ever!

I chyba większość się zgodzi. Film Aronofoskiego to dzieło poczciwe i cholernie prawdziwe. Tak prawdziwe, że niemal bolesne. Choć w pewnych kręgach arcydzielski, wraca się do niego niechętnie, ze względu na brutalny realizm zdarzeń. Osobiście obejrzałem go wiele razy, ostatnio jednak naszła mnie wyjątkowa ochota na te kultowe dzieło. Toteż postawiłem napisać recenzje. Z grubsza, historia nakreślona przez Nowo-Jorskiego reżysera, jest na wyraz niewinna. Ot, nieposłuszny (ale w głębi kochający) syneczek kradnie kolejne rzeczy z domu swojej mamy, by później sprzedać je za odpowiednią cenę i mieć na działkę. Czarnoskóry koleżka, który chciał być podobno dobrym chrześcijaninem, chętnie mu dotrzymuje towarzystwa. I tak, czy dzień czy noc, nasi bohaterowie ćpają ile wlezie, powoli tracąc zmysły. Mało tego, w dodatku główny mian hereos, u boku swojej ukochanej chce stworzyć prawdziwy dom. W tym całym bajzlu, można się doszukać marzeń, i niespełnionych pragnień. To zawsze kolejny powód by sięgnąć po strzykawkę...

Tak jak napisałem powyżej. Wygląda niewinnie, ale ten kto zna twórczość reżysera, wie, że lubi on grać na emocjach widza. Fabułę głównie opiera na oryginalnych tematach, jakimi są nieśmiertelność, nałóg, marzenia. Potem idzie z górki, ale Aronofski robi to cholernie konsekwentnie, toteż historie w jego filmach mają podwójną głębie i są cholernie realistyczne. Tym samym, do jego filmów początkowo podchodzę jak pies do jeża, by później zachwycić się prawdziwym reżyserskim kunsztem.
Teoretycznie mamy do czynienia z filmem, gdzie w części fabularnej pierwsze skrzypce grają narkotyki. Teoretycznie, bo im dalej las, tym bardziej fabuła jest złożona. Dostajemy solidny dramat nie tylko o narkotykach, ale także o wszelakich uzależnieniach i ludzkich słabościach. Historia ma kontekst psychologiczny i jest naszpikowana specyficznym napięciem, sprawiając, że film oglądamy, jak na szpilkach wpatrując się w ekran bez mrugnięcia oka. Zasługa tu przede wszystkim umiejętnego pokazania historii i przekazu jakiego ze sobą niesie. Dla mnie to przepis na dramat idealny, które niestety większość przypomina naiwne, ckliwe bajeczki dla bezmózgich ludzi. Surrealizm aż kipi z ekranu, trzymając w sidłach widza aż do samego finału. Reżyser widowiska wyłożył przysłowiową "kawę na ławę", a widz nic tylko wpatruje się w ekran,a dramaturgia ukazana z każdą kolejną sceną, z brutalnością przekazu, miażdży go jak małego robaczka. Można by rzec, że Darren Aronofski w tym sektorze dopiął swego.

Nie ma dobrego dramatu, bez idealnego soundtracku. Clint Mansell, który skomponował muzykę do Requiem dla snu, pokazał prawdziwy talent wykładając karty na stół, podobnie jak jego reżyserki kolega. Soundtrack jest przejmujący, pełny negatywnych emocji, ale nie jest zbytnio ckliwy. Idealnie obrazuje on rzeczywistość płynąca z narkotykowego biznesu, idealnie wpasując się charakter filmu. Podobnie jak sam film, soundtrack w głowie widza wywołuje masę refleksji i przemyśleń. Słynne Main Theme robi spore wrażenie, a to już wystarczająco, aby ścieżkę dźwiękową zaliczyć do tych czołowych.

Podstawa dobrego filmu jest aktorstwo i przyznam z japą na mordzie, że rzadko spotykam filmidło, w którym to wszyscy aktorzy zagrali fenomenalnie. Jeśli macie wątpliwości, to już wiecie gdzie szukać. Wszyscy zagrali swe role przejmująco i trudno wywnioskować, który z aktorów zanadto się wybija. Słowa uznania dla wszystkich.
Zważywszy na konserwatywność obrazu, trudno wybrać docelowego odbiorce filmu. Puszczanie filmu w gimnazjach nie wydaje się być głupim pomysłem, jednak myślę, że głównie dla wytrwałego widza. Ale jeśli lubisz dźwięk wstrzykiwania w żyłę igły, a widok zapchanego nosa białym proszkiem, ma dla Ciebie większe walory poznawcze, niż wszystkie inne filmy przyrodnicze na discovery, to film, (chyba) dla Ciebie.

"Requiem dla snu" obok "Siedem dusz" uważam za najlepszy dramat jakim miałem styczność. Głównie za wybitnie ukazaną historie, pełną przekazu i nasileń. Tym samym owy film stawiam w jednym szeregu z takimi klasykami jak "Pulp fiction" czy "Taksówkarz". Obraz, który przypomina widzowi o koszmarnej rzeczywistości związane z narkotykowym nałogiem. Film który miał na celu zszokować i solidnie znoukoutować widza. Serwując nam danie, niemal doskonałe, o upadku na same dno i zmieniający sposób patrzenia na świat, ludziach dotkniętych nałogiem, nieważne jakim, ważne że nałogiem i młody reżyser przypomina nam to z każdą kolejną minutą filmu. Dzięki temu filmowi zacząłem trochę przychylniej patrzeć na gatunek jakim jest filmowy dramat. I choć "Requiem dla snu" jest najlepszy z najlepszych, bez cienia wątpliwości można znaleźć wiele odniesień do samego siebie. I to wystarczająco dużo, aby krew gotowała się w krwiobiegu doprowadzając do swędzenia w okolicach odbytu.

OCENA: 9.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz