Wyszukiwarka

sobota, 9 marca 2013

Slasher - banał czy artyzm?



W niniejszym artykule, chciałbym przedstawić gatunek kinowej grozy jakim jest Slasher. Bynajmniej nie chodzi o to, by omówić ten popularny podgatunek, lecz zastanowić się nad kwintesencją owego odłamu. Znaczenie, jakie odegrało w horrorze Slasher, nie powinno kogoś nadzwyczajnie zdziwić, to wciąż najbardziej powielany i najpopularniejszy gatunek filmowego horroru. Slasherom zarzuca się wiele: banalność przekazu, płytkie przedstawienie historii i mało odkrywczą koncepcje. Jednak warto pochylić się nad tym gatunkiem i odpowiedzieć sobie na z pozoru, proste pytanie: Czy tworzenie Slasherów nadal może być sztuką, czy to jednak przykład "zmęczonego materiału"? By to odkryć, należy wchłonąć w niezwykły i kultowy świat slasherowych produkcji. Jedni się wynudzą jak na mszach kościelnych, a dla drugich będzie to nostalgiczna podróż rollecoasterem do najważniejszych produkcji w historii gatunku horror. Czy na pewno chcecie zwiedzić ten świat?

Ja bynajmniej tak. Jednak przesuwając się po osi czasowej, nie tylko będziemy zaglądać w przeszłość. Rzucimy okiem na współczesne Slashery, jednak o tym za chwile. Bez wątpienia większość kultowych horrorów to przede wszystkim Slashery. Gatunkowo charakteryzuje się niczym nadzwyczajnym. To najprostsza formuła, która nie grzeszy oryginalnością. To gatunek który zachowuje swój styl. Próbowano łamać konwencje Slashera, wprowadzając nowe wątki i rozwiązania. Na to też przyjdzie czas, jednak czym tak naprawdę jest filmowy Slasher?

O co kaman?

Slasher - rodzaj horroru filmowego, którym nieodłącznym elementem jest kilku bohaterów, którzy zaczynają ginąc z rąk seryjnego mordercy, psychopaty lub w dziwnych okolicznościach. Tak brzmi najprostsza formuła nakreślona jako schemat hororrowego Slashera.  Twórcy wielokrotnie "naginali" tą definicje, czyniąc filmowy Slasher bardziej oryginalnymi produkcjami. Nieodłącznym elementem, stał się odłam, nazwany przez wielu fanów jako "Teen Slasher". Szkolne Slahery z pozoru miały mieć typowo młodzieżowy klimat, jednak zbyt duża popularność tego odłamu, spowodowała, że Teen Slashery to także mocne oblicza horroru, które także zapisały się w kartach kinowej grozy. Pomimo schematycznego nakreślenia, Slasher to jednak coś więcej niż niewinne mordowanie szkolnych uczniów.



Początki

Na filmowej osi czasu, popularność tego gatunku datuje się granicach lat 80, 90 XX.w. Wtedy Slashery miały swój rozkwit i były z miejsca rozpoznawalne jako część amerykańskiej popkultury. Wówczas horror kojarzył się tylko z Shasherem. Korzenie tego gatunku, wbrew pozoru sięgają jednak daleko wstecz..Wielu uważa, ze początki slasheru sięgają wraz z premierą "Psychozy" mistrza Alfreda Hitchock. To on utożsamił suspens z czymś bardziej realnym i nieprzewidywalnym. Utożsamił zło konieczne z człowiekiem. Choć  "Psychoza" to dreszczowiec, coś w tym jest, żeby  obarczyć Hitchocka brzmieniem wprowadzenia do kina słowo "Slasher". Sądzono wówczas, że dzieło Alfreda to swoisty zimny prysznic, na tle odchodzącego do lamusa Monster move. A Hitchock poszedł w inną stronę, oddalając się od utartych ścieżek, oferując suspens jaki wówczas mało powielano w kinie. Morderca w domu, zaraz zajrzy pod prysznic - bardziej realistyczne i straszniejsze niż wielka kałamarnica atakująca miasto. Slasher się narodził, poprzez cesarskie ciecie, dosłownie...

Próbowali także Tobe Hooper i Wes Craven,. Ten pierwszy poszedł w nieco, bardziej wówczas popularną kanwę zwaną gore, toteż trudno wywnioskować, że "Teksańska masakra piłą mechaniczną" jest typowym schematycznym Slasherem. Natomiast ten drugi, nieźle kombinował, bo jego głośny debiut "Ostatni dom po lewej" mógł okazać się swoistym Slaherem. Ale to jeszcze nie było to. Wyglądało to w ten sposób jakby świat czekał na idealnego Slahera, tak banalnego, tak kiczowatego, że aż tak realistycznego, że wszyscy zakrzyczą z wrażenia. Krzyczeli wówczas w kinie, nie tylko z wrażenia, ale także z przerażenia. Czekali na proroka, który rozpocznie  sezon na "slasherową mode" w kinematografii.

Nadszedł Halloween

Carpenter nie bez powodu premierę swojego filmu wyznaczył na 31-ego Października. Powstały w 1978 kultowy "Halloween" Johna Carpentera, było niskobudżetowym tworem, o klimacie małomiasteczkowym. Ale to było coś więcej, bo reżyser skroił dzieło które postawiło przysłowiową" kropkę nad i" w gatunku horror. Historia tak banalna jak 2+2 jednak tu się liczył SUSPENS, który tak naprawdę był banalną formą. Oraz postać tego złego, czyli brata głównej bohaterki. Historia mordercy, który w dniu halloweenowego święta wcale nie chce się bawić w głupie zabawy w typu "cukierek albo psikus", zamiast krojenie dyń bardziej go rajcuję zarzynanie nastolatków błąkających się w halloweenową noc. Trafnie. A wszystko to przez uraz jaki doznał gdy był małym chłopczykiem. Dalszą historie wszyscy znają jak Ojcze Nasz. Swoją karierę  zaczynała tu ceniona aktorka Jamie Lee-Cutis.  I w tym punkcie warto coś jeszcze zaznaczyć. W Slasherach swoje role zaczynali znani i popularni aktorzy. A więc John Carpenter upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Rozwinął pojecie Slasher, doprowadzając do jego popularności, oraz otworzył szerzej drzwi do kariery młodej wówczas Curtis.

Kultowo...



Horror został doszczętnie  spenetrowany przez popularne Slashery. Zamiast gorzkich efektów specjalnych zaczynała się liczyć banalność i prostota. Teraz tak wyglądał horror .Do bólu przewidywalny. Ale dopóki widzom nie znudziły się zamaskowani psychopaci, to wciąż  był to gatunek który  potrafił straszyć.
Mimo takiej popularności, powstało mało Slasherów, które były do siebie podobne. Wielu z nich, choć w gruncie rzeczy bazowała na znanej formule, twórcy karmili nas swoimi wizjami slaherowego popytu. W końcu inne czynniki zaczynały być ważne, aby wyróżniać się na tle znanej ferajny. Pierwsze skrzypce zaczynały grać nie tylko postać zamaskowanego psychola, ale także umiejscowienie akcji. Na pierwszy plan wysuwa się nieśmiertelny "Piątek 13-stego". Krytykowany wielokrotnie przez wizjonerów branży filmowej za banalność przekazu. Bazując na wciąż sprawdzonej formule, za dosłownie garść centów, udało się spłodzić twór, który namieszał sporo w kulturze horroru. Górskie lasy, to wymarzone miejsce by odciąć się od totalnej rzeczywistości i ciągłego wyścigu szczurów. Grupa nastolatków, bynajmniej nie chciała w ten sposób poszerzyć wiedzę biologiczną, wpatrując się w klimatyczną faunę górskich lasów. Chodziło o seks, czy to w namiocie czy to w górskim wynajętym domku. Bez znaczenia. Liczyło się jedno- spuścić się na ciało swojej partnerki, w środku dziewiczych lasów. Kultowa scena w namiocie na początku filmu - kto ją nie pamięta?
Poszaleć chciał ktoś jeszcze Jason Vorheesse, który wyróżniał się hokejową maską na twarzy. W przeciwieństwie do Myersa z "Halloween", Jason był postacią bardziej prymitywną. W końcu on nie spędził lata w psychiatryku, on wiedział od początku czym jest zło. "Piątek 13-tego" to najprostszy przykład, na to, jak łatwo zrobić horror. Tym razem to jednak las był elementem suspensu. No bo, jakby nie patrzeć, nie uciekniesz do sąsiada by zadzwonić po pomoc? Uciekasz przez las, las który Jason zna jak własną kieszeń. I ty też powinnieneś znać ten las, dopisując słynny Friday 13th do kanwy historii horroru.



Dla Kevina Bacona, wcielenie się w role jednego z nastolatków w Friday13th, było z pozoru czymś mało infantylnym, Jednak dopiero ta rola, sprawiła, że zainteresowały się nim twórcy z dalekiego Hollywood. Nieco inaczej przebiegała rola młodego Johnnego Depp'a. Miał się wcielić w role Glenna, 13-letniego chłopca, który przyjaźni się z Nancy. Wes Craven wkroczył do akcji, spładzając nie tylko wyjątkowego jak na tamte czasy Slashera, ale także filmową gwiazdę kina. Obiekt tysięcy westchnień dziewcząt z całego globu- Johnny Depp rozpoczął swą karierę u boku mistrza horroru Cravena. Wes Craven, uważnie przyglądawszy się rozwoju popularnego Slasheru, wprowadził coś szczególnego. Banał i prostota w jego wykonaniu to za mało. Slasher nabrał wyjątkowych rumieńców, za sprawą "Koszmaru z Ulicy Wiazów". Na tle prostackich Slasherów, dzieło Cravena było istną manną z nieba. Tworzenie horrorów, a w szczególności Slasherów stało się sztuką. Przebieg  sukcesu słynnego "Koszmaru.." znają chyba wszyscy. Masa kultowych scen, sprawiła, że omawiany podgatunek stał się bardziej oryginalny. I nie wystarczył już las i grupa rozwydrzonych nastolatków. Potrzebowano czegoś wyjątkowego, a Craven właśnie to zaserwował.

Sukces Cravena przełożył się też na coś innego. mianowicie na powrót efektów specjalnych do kinowej grozy. Miało to także przełożenie na czarny charakter. W gwoli tej teorii, poszedł zapewne Tom Holland, utożsamiając zło konieczne w roli zabawki dla dzieci, które w końcu może dostać każde dziecko, na każde tupnięcie nóżką. Oryginalność stały się otworem do sukcesu."Laleczka Chucky" to wciąż  stary dobry Slasher, jednakże wzbogacony o immersje niespotykaną dotąd w kinowej grozy. Obraz Hollanda wzbił się na szczyty filmowego Slasheru. Wydawało by się mogło, że wszystko w tym temacie zostało powiedziane. Bynajmniej do roku 1990.

Suspens przede wszystkim

Akcja dziejąca się na ekranie, miała skrócić drogę dotarcia do widza, który zaczynał oczekiwać czegoś więcej, niż utartego do bólu schematu. Trzeba było wyskoczyć z nakreślonego szablonu, oferując suspens, który miał urealnić immersje z widzem. "April Fools Day" był czymś na wzór "rzeczywistego horroru". Ocierając się o granice  filmowego thrilleru, udało się skrócić drogę dotarcia do widza. Głownie za sprawą wplątanej  fabuły, która była na przekór mocno nieprzewidywalna. Bliźniaczo podobna koncepcja wylewała się z ekranu "My bloody Valentine", pomimo nieprzewidywalnego zakończenia, uprzednio trzymając widza w niepewności, Slasher stał się realny, utożsamiając się ze światem rzeczywistym. Lata 90, właśnie przeżywały taki rozkwit, przeze mnie nazywany realnymi Slasherami. Idąc tym tokiem, wyłpać można znane Teen Slashery z lat 90. "Wszyscy kochają Mandy Lane", "Koszmar minionego lata", to produkcje, które stawiały na realny przekaz poprzez zastosowanie suspensu. Jednak, dopiero słynny "Scream" zdmuchnął wszystko z powierzchni ziemi, a na stołku reżyserskim zasiadł nie kto inny jak Wes Craven. "Krzyk" oferował jednak coś więcej, mianowicie specyficzny kicz. W filmie przewijały się znane produkcje wyreżyserowane przez samego Cravena, naprzykład grupa nastolatków oglądająca "Koszmaraz Ulicy wiązów". Zabieg miał urealnić obraz, czyniąc go realnym horrorem. Nieprzewidywalna koncepcja, sprawiła, że "Krzyk" to najbardziej oryginalny twór z kart horroru, a przecież to wciąż, można rzec, banalny Slasher. Craven, rozpoczął mode na horrory, które nawiązywały do otaczającego nas świata. Następstwie powstały takie dzieła jak "Kłamstwo" czy omawiany wcześniej "Koszmar  Minionego lata". Szkoda tylko, że przez wiekość widzów, taka konwencja kojarzy się z komedią, co dla mnie jest wciąż nie do zaakceptowania

Współczesne Slashery - czyli w oparach remaków

Na postawie, tego co napisałem, bez problemu można wywnioskować, jaką drogę przebył filmowy Slasher. Jak każdy gatunek filmowy, by oddalić się od wyznaczonego schematu, przeżywał co jakiś czas rewolucje,. Czy Slasher dziś to wydymana koncepcja? W gruncie rzeczy tak, wszystko w tym temacie zostało powiedziane. Dziś gdy do kin wchodzi jakiś horror z podgatunku Slasher, zazwyczaj czerpie on pełnymi garściami ze znanych kultowych produkcji. Brakujące ogniowo wypełniają jedynie Francuskie Slashery, które zważywszy na mocną treść klasyfikuje się jako gore, i choć wciąż ze znanej koncepcji, są dowodem na to, że można  ulepić coś na przekór. Dziś trudno kogoś przestraszyć Slasherem, ale można przyciągnąć uwagę. Remake stały się już dawno rozpoznawalnym elementem kina, na stół lądowały także znane nam, wszystkim Slashery. Świadczy to jedynie o słabej kondycji współczesnego kina, bo najprościej przyciągnąć uwagę znana marką w odświeżonym obrazie. Sprzedaje się to prawie tak samo jak krew i cycki. Więc tak naprawdę, jeśli szukacie dobrego "dzisiejszego Slasheru" warto rzucić okiem na francuskie horrory, albo oddać się w ręce mało znanym horrorom, którym bliżej do thrillerów. Dobrym przykładem jest chociażby australijski "Wolf Creek" czy "Eden Lake", suspens wciąż zachowano, a więc nie jest tak najgorzej.

"Eden Lake" to przykład Salsheru, który wciąż tkwi potencjał realnego suspensu


Na zakończenie.

Powyższy artykuł, równie dobrze, może być niezłym przewodnikiem po świecie filmowej grozy. Osoby, które tak naprawdę chcą się na poważnie zająć horrorami, warto zacząć do slasherów i to w różnej formule, czy od tych najbanalniejszych lecz najbardziej kultowych, czy od tych które specyfikacją jest nietypowy suspens i wcale nie trzeba przy tym przejmować się współczesnym realiom kina. Doszliśmy do punktu naszych rozważań. Czy zatem Slasher to banał czy sztuka? I jedno i drugie, bo banałem także można wzbić się na wyżyny, wystarczy pomysł. A sztuką jest to, by suspensem jakim charakteryzuje się ten podgatunek, stać się ikoną popkultury. Chcąc, nie chcąc, te filmy zapisały się w kinowej grozę grubą kreską, i choć wypatrujemy kolejnego rewolucjonisty, który do tak wspaniałego podgatunku wprowadzi choć troszeczkę oryginalności, będziemy do zgodnie wdzięczni Zawsze, znajdzie się ktoś, kto dorzuci choć małą cegiełkę. Po cichu liczę, że Slasher kiedyś znowu przebudzi się z głębokiego snu. Czego sobie i Wam życzę.

2 komentarze: