Wyszukiwarka

sobota, 4 maja 2013

Rytuał (2011) [Recenzja]


Tytuł: Rytuał / Rite, The (2011)
Reżyseria: Mikael Hatsfrom
Scenariusz: Michael Petroni
Gatunek: Horror


Jak Hannibal Lecter został egzorcystą

Czy łatwo pisać o filmach? Pewnie, że tak! Najpierw wstęp, opatrujesz go anegdotą, bądź niechlubnym żarcikiem - tak na rozgrzanie. Potem już samo jakoś idzie - opis fabuły, trochę przy nudzisz o bohaterach, ponarzekasz na to i owo, by na finiszu przywalić cięty komentarz. Jeszcze tylko ocena końcowa i zrobione. Teraz pozostaje Ci tylko nadzieja, że ktoś w ogóle przeczyta Twoje wypociny, a na horyzoncie czeka kolejny film. I tak w kółko. Czy to zima, czy lato. Czy to deszcz czy słońce. Czy nawet przed sylwestrem, kiedy chwiejnym krokiem ksiądz chodzi po kolędzie. Aż do momentu, gdy w Twojej nędznej karierze pojawi się film, o którym ciężko napisać wyczerpującą recenzje. I co teraz? Zbierasz baty. I to od samego Szatana i całego zła czającego się w sieci. Gdzie mój krucyfiks!?


I taki jest horror MIkaela Hafstroma o dźwięcznej nazwie 'Rytuał' w którym Walijski znany aktor Anthony Hopkins posłużył jako facjata cenionego egzorcysty, któremu odprawianie rytuałów jest na porządku dziennym, jak szkolna orgia wśród gimnazjalistów. Czy tam księży. Nic bardziej mylnego, bowiem fabularnie i tak kręcimy się wokół młodego przedsiębiorcy pogrzebowego Michaela Kovaka, który zaczyna zastanawiać się nad sensem życia. Nie mając większego wyboru, postanawia wstąpić do seminarium. Lepsze to niż zimni koledzy w domowym prosektorium. Jeszcze ostatni piwko z kumplem, przy okazji można przelecieć barmankę na koszt firmy zanim mu obetną wacka i zacznie odprawiać msze w małym miasteczku gdzie pozostaną mu już tylko... dzieci. Jednak wszystko nie idzie po myśli Michaella. Jak sam twierdzi, jest wątpiący ,do końca nie wie w co wierzy. Jego przełożony przenosi go do Rzymu, w celu rekrutacji młodzieniaszka do egzorcystów. Tam poznaje Ojca Lucasa. Staruszek zapoznaje go z mroczną stroną wiary.

"Rytuał" Cierpi na wszystkie przypadłości zmęczonego materiału. Moda na opętania i demony w kinie grozy jest bardzo zauważalna i nie trudno o odtwórczość. Prawie każdy reklamuje się jako historyjka, która w rzeczywistości miała miejsce. To u widza potęguje strach, bo w ostateczności miał świadomość, że takie rzeczy działy się naprawdę. "Rytuał" Jednak stawia na osobiste relacja między bohaterem a kryzysem wiary. MIchael wypatruje odpowiedzi przez całe życie, szukając jednocześnie okazji by pochwalić się swoim cynizmem i sceptyczną wiedzą. Sam nie wie czego chce, a odprawiane egzorcyzmy z Ojcem Lucasem mają mu częściowo przywrócić w wiarę w Boga. I o ile pokrętne wijące się z bólu ciała nie są już morze tak urokliwe jak praca z zimnymi koleszkami w przedsiębiorstwie pogrzebowym, Main Hereos przez cały tok akcji narzucony przez Hafstroma zastanawia się nad wybraną drogą i podjęta decyzją. W efekcie odprawiane rytuały okażą się jedyną drogą do Tego Jedynego.. Pytanie tylko, ileż można karmić widza filozoficznymi przesłankami na temat życia i śmierci?

FIlmidło na tle swojej gatunkowości w zakresie Szatan i Okultyzm broni się całkiem nieźle. Opętana ciężarna nastolatka czy pogryziony przez demona chłopiec, nieźle wpisują się w taką kawalerie do której należą m.in nienaturalnie wykręcona Emily Rose czy słynna Regan z Egzorcysty (1973). W Szrankach można wstawiać śmiało Anthonego Hopkinsa, który po dziś dzień straszy spojrzeniem niezmienionym z Hannibala czy Milczenia Owiec. Reszta wydaje się mało wiarygodna, bo latające krucyfiksy, omamy, głosy z zaświatów, odwrócone gałki oczne, uginające się ciała pod ciężarem Szatana - to wszystko już gdzieś widzieliśmy. Sam reżyser gdzie nie gdzie próbuje jeszcze operować oryginalnością ale wychodzi mu to marnie, tak jak suchary Karola Strassburgera. Lwią część filmu stanowi jedno, wielkie osobiste przesłaniu płynące z duchowieństwa. W tym temacie aż prosi się o powiew świeżej bryzy.

O ścieżce dźwiękowej nie ma co bardzo psioczyć. Jest typowa na filmy z tej gatunkowości i jakoś nie jest swoistą wisienką na trocie. Gra aktorska to już inna para kaloszy. Hopkins znów pokazuje, ze może wcielić się w każdego, a Colin O'Donghue w swojej debiutanckiej roli, daleko nie odstaje od ekranowego weterana. Wszystko całkiem klarownie spięte fabularnie, tylko ciut za dużo filozofii a za mało oryginalnego podejścia do tematu. Tego zdecydowanie zabrakło. Postawione przez Hasfstroma zakończenie ciężko nawet do siebie w jakikolwiek sposób odnieść. Wątle zakończenie historii wydaje się przesycone nicością i brakiem swoistego apetycznego kęsa, co podnosi mój niedosyt. Zwłaszcza, że splecione wątki o kryzysie wiary miały przynieść odwrotny efekt, niż ten bezpłciowy, który widnieje na ostatniej stronie scenariusza. Początkowy cytat Jana Pawła II był już bardziej rajcowny.

I właśnie "Rytuałowi" miałem problem z wystawienie końcowego werdyktu. Z jednej strony kryzys wiary na tle filmu o egzorcystach i wysokiej jakości gra aktorska, skłania mnie ku ocenie 7, jednakże mało oryginalne rozwiązania i lekkie zmęczenie materiału gdzie po macoszemu wkrada się rutyna, film jawi się świetle oceny 6. Dokonam jednak rozgrzeszenia, i w ostateczności wystawie 6.5. Nie podoba się? To przyjdź do mnie na spowiedź. Tym razem oszczędzę Ci kazania na temat nowoczesnego kina. Tylko wino przynieść, jak na księży przystało. Koniecznie.

OCENA: 6.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz