Wyszukiwarka

sobota, 20 kwietnia 2013

Sinister (2012) [Recenzja]


Tytuł: Sinister
Reżyseria: Scott Derricson
Scenariusz: C. Robert Cargrill, Scott Derrickson
Gatunek: Horror


Home Movies



Potrafiłbyś wymienić co najmniej 10 horrorów (obecnej dekady) z amerykańskiego pochodzenia, które znacznie wpłynęły na rozwój kina nastrojowego i są horrorami z krwi i kości, które sprawią, że podczas oglądania w ciszy i w mroku, puścisz bakcyla ze strachu? Nie wiele ich prawda? Większość to remaki, survivale, albo slahery, które udają, że nadchodzą czasy ich "drugiego życia", a tak naprawdę swoje 5 minut na scenie skończyło się już w latach 90-tych, a dzisiaj będą je wspominać tylko z nostalgią trzydziestoparolatkowie, którzy swoje preferencje filmowe odcisnęli sobie na kształtującym się kiczu i niepoprawnie chorej groteskowej koncepcji.

Uwierzcie mi "Sinister" nie zalicza się do pseudo horrorów, w których to Mila Jovovich, odpiera coraz to większą liczbę umarlaków, dzierżąc w dłoniach dwa miniguny, na tle tępego scenariusza, którego wymawianie niektórych kwestii dialogowych przychodzi jej z trudem, bo ciągle ma wrażenie, że kiedyś już coś podobnego mówiła. To nie jest horror wyjęty wprost z zakrwawionego akademika, w którym jakiś psychopatyczny morderca o plastikowej masce urządził sobie rzeź z niewinnych nastolatkach, przy oparach krwi, która tryska bardziej niż szampany kierowców formuły 1. "Sinister" w telegraficznym w skrócie to horror z prawdziwego zdarzenia, którego brakowało nam na dzisiejszym rynku. Jeśli powyższe filmy podczas oglądania służyły ci tylko po to by się napruć, bo fabuła jest cienka jak zubka z paczki, a narzekasz na schematyczność gdy widzisz jak jakiś blond studenciak po raz kolejny w taki sam sposób zostaje zadźgany nożem, to "Sinister" od dzisiaj będzie twoim wybawieniem.

Ellison Oswalt jest znanym pisarzem powieści sensacyjnych. Po raz kolejny wraz z rodziną wprowadza się do domu, w którym nie opodal doszło do makabrycznej zbrodni. Przeglądając strych, natyka się na pudełko z nagraniami wideo. Podczas oglądania, stwierdza, że bezlitosne masowe egzekucje coś łączy i niektóre zostały wykonane w jego mieszkaniu. Postanawia rozwikłać zagadkę, "taśm śmierci" na własną rękę. Nie będzie to jednak zbyt proste. Zło czai się w każdym zakamarku ludzkiej psychiki...

Scott Derrickson (reżyser filmu), maczał w palce przy "Egzorcyzmach Emilly Rose", które są uważane za jedną z lepszych horrorów współczesnego kina. Gość ma doświadczenie, trzeba przyznać, że groza wkrada się w jego filmach, jak ksiądz po kolędzie do katolickich rodzin. O ile Egzorcyzmy przerażały autentycznością i historią, to na planie filmowym "Sinister" oparł się całkowicie o sferę paranormalną. Gdzieś w tle pachnie motywami King'a i mało miasteczkowym klimatem. Ale to przecież bez znaczenia, historia, która zostaje nam podana na talerzu nie przypomina wczorajszego schabowego zjedzonego na obiadek. To znacznie coś orientalnego, i cholernie wciągającego. Sami na początku nie wiele wiemy z tej historyjki, ale sposób w jaki prowadzona jest fabuła, sprawia, że nie uciekniemy tak prędko od monitora, no chyba, że nas coś przestraszy, a oto wcale nie trudno przy coraz bardziej narastające grozie.

Klimat i groza, aż wylewa się ekranu. Derrickson po raz kolejny postawił na mroczną scenografię, w której nie zaznamy tak prędko blasku wschodzącego słońca. Jest ciemno, a czarki na plecach pojawiają nam się, kiedy w tle usłyszmy po raz kolejny tą sama ścieżkę dźwiękową, która jest klimatyczna i pomaga w utrzymaniu panującej grozy, ale nie sprawi byśmy się nią zanadto podniecali, i po seansie z wywiniętym jęzorem odsłuchali całego soundtracku.

Można rzecz, że film jest idealny (poza idiotycznymi wstawkami z pewną facjatą i chwytami oklepanymi już podczas rewolucji Romery). Lecz nie ma głupich zachowań bohaterów, kiedy w momencie zagrożenia rzucają się pod piłę mechaniczną, tylko po to by ujrzeć swoje rozprute flaki pod drugiej stronie. Gra aktorska jest dobra, choć bachory lekko irytują. Wszytko i tak zostanie zwieńczone w zakończeniu, które mnie osobiście nie zadziwiło, ale do przewidywalnych także się nie zalicza. Mogło być ciekawiej, ale jest dobrze. Trudno wymyślić dzisiaj coś bardziej oryginalniejszego. W ogólnym rozrachunku film nadrabia fabułą, której odkrywanie przyprawia o czary na plecach.


Trudno uwierzyć, że przy kolejnej burgerlandowym straszydełku nie zaczepi cię właściciel stacji benzynowej z oszpecon facjatą, o którego zapytasz o drogę, a gdy odjedziesz szyderczo się uśmiechnie planując krwawą krucjatę na ciebie i twoich tępych przyjaciół. Egzorcyzmy i wszelaki historie, na które twój ksiądz odmawia paciorek gdy widzi scenę opętania, także ci się znudziły? "Sinister" to połączenie najlepszych motywów kina nastrojowego z nutką klimatu King'a. To jeden z tych horrorów, na których niektórzy puszczą bakcyla podczas jump scenek, a inny podrapią się po genitaliach twierdząc jednoznacznie, że gość stojący za kamerą wykonał niezła robotę, której brakowało nam po miedzy "Blair Witch Project", a "Paranormal Activity". Rewolucji się nie spodziewajcie, a szukanie znanych schematów z innych dobrych nastrojowych filmidełek, zostawcie sobie na deser. Jestem ciekaw ilu z Was znajdzie choć pięć. Ja dostrzegłem dwa, wiec jest nieźle, prawda?


OCENA: 8.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz