Wyszukiwarka

wtorek, 15 stycznia 2013

Ostatni dom po lewej (1972) [Recenzja]


Tytuł: Ostatni dom po lewej / Last house on the left (1972)

Reżyseria: Wes Craven
Scenariusz: Wes Craven
Gatunek: Horror

Wolność Tomku w swoim domku...


Przez ostatnie dekady, zdążyliśmy pogrzebać wiele klasyków. Niektóre pozostaną w pamięci (The Thing, Friday 13th, Halloween) i inne odejdą niczym kamień w wodę, czekając aż wykopie ich spragniony widz (Reanimator, Martin,). Trudno mi teraz napisać o filmie, który w latach 70. okazał się przełomem. Z jednej strony warto, by przypomnieć debiut wybitnego reżysera, ale z drugiej strony, dziś film marnie się broni, głównie ze względu na amatorską koncepcje. Fan jednak pozostanie fanem, i doceni to, że film miał wpływ na rozwój kinowej grozy. Przedstawiam Wam kamień milowy w historii horroru, obraz, który zdefiniował pojęcie "Torture Porn" lub nawet sam go wprowadził, jedno z nielicznych dzieł ukazujące sceny gwałtu. The Last house on the left to prowizoryczny Zimny Prysznic, czy Wam się to podoba czy nie.

Debiut jednego z najsłynniejszych ojców kinowej grozy (Wes Craven), zaczyna się dość niewinnie. Akcja przenosi widza do malowniczego miasteczka, do szczęśliwej i kochającej się rodziny, mieszkającej w malowniczym domku nad jeziorem, w gęsto zarośniętym lesie. Liście spokojnie opadają na ziemie, zwiastując tym samym, że kończy się moja ulubiona pora roku, a na horyzoncie zbliża się zima. Dzień jest jednak piękny i słoneczny. Tak miało być dzisiaj - wtedy kiedy 17-letnia Marine udaje się koncert, wraz ze swoją nową przyjaciółką Phyllis, która mieszka nieopodal. Dziewczyny jednak za dużo sobie pozwoliły, i gdy chcąc nabyć trochę prowiantu w drodze na miejsce, prowokują czterech zbiegów. Obie zostają porwane i brutalnie zgwałcone. Po incydencie przestępcy w wyniku zbiegu okoliczności, trafiają do domu, w którym mieszkała nastolatka. Zbiegowie nie są niczego świadomi, podobnie jak rodzice, którzy zaczynają się niepokoić dlaczego ich ukochana córka jeszcze nie wróciła. Nie ma zbrodni bez kary - mądry rzekł. Gdy rodzice dowiedzą się o wszystkim, sami wymierzą sprawiedliwość. Gospodarze domu zgotują im istne piekło na Ziemi. 

Dziś jednak wszystko jest nieuchronne i na dzień dzisiejszy debiut Cravena może zwyczajnie śmieszyć - i jest to zasługa totalnej amatorki. Gdy po raz pierwszy sięgnąłem po ten klasyk (miałem wtedy 12 lat), byłem cholernie wkurzony, że w filmie nie da się odczuć żadnego napięcia, znanego z najbardziej nastrojowych horrorów. Cravenowi bynajmniej nie oto chodziło. Haczyk tkwił w samych bohaterach oraz miejscu gdzie rozwinie się fabuła. Scena gwałtu odgrywa bardzo kluczową role, jest na wyraz realistyczna. Sam Craven pozwolił nieco improwizować aktorom, toteż mogli się wczuć i sami poeksperymentować. W filmie jest pełno scen, które raczej są kalką brutalizmu, chorych zamiarów i niepohamowanej żądzy, tak okrutnej, że niemal obrzydliwej, dla głównej bohaterki filmu. Dowodem na to, może być słynna scena "Zmocz swoje spodnie", która jest obrazem istnej bezradności dwóch wrażliwych dziewczyn, a chorej fascynacji głównych bohaterów filmu - morderców i gwałcicieli. A wszystko rozgrywa się w miejscu gdzie jeszcze dzień wcześniej obie nastolatki rozmyślały o wspólnych planach, nieopodal rodzinnego domu. Tak moi drodzy, Craven trafił w sedno.

Reżyser umiejętnie daje nam szanse, by poniekąd wczuć się w zwyrodnialców. Choć obsada głównie składa się z amatorów (większość ról obsadzonych w filmie to starzy koledzy reżysera), taka możliwość wyboru także zdecydowała o kontrowersyjności filmu. Niezłą alternatywą staje się także sam dom, w którym w końcowych scenach gospodarze domu mszczą się na oprawcach. Po której stronie stanie widz? Manipulacja widzem w tak amatorskim obrazie decyduje o kultowości tego filmidła. Marine, lat 17 umiera, na wskutek odniesionych obrażeń. Przed śmiercią zostaje brutalnie zgwałcona i w ohydny sposób poniżona. I to w miejscu, w którym spędziła dzieciństwo. Na ziemi rodzinnej przeżywa piekło. Tak blisko miała do domu, ale była bezradna. Taka konserwatywność wyraźnie da się odczuć w filmie. Druga połowa filmu, to istna próba wprowadzenia efektów gore przez pana reżysera. Wiele scen jest wymownych, a dom rodzinny staje się miejscem przeklętym dla każdego bohatera filmowego. Widz jest rzucany na lewo i prawo, sam nie widząc po czyjej stronie stanąć. Komu współczuć: rodzicom zamordowanej nastolatki? Czy głównym bohaterom, którzy teraz są uczestnikami makabrycznego festiwalu, a może raczej ofiarami? Czują się bezradni, a tatuś za wszelką cenę chce, aby nowi lokatorzy poczuli bezsilność i poniżenie, zupełnie wtedy kiedy 17-letnia Marine została zgwałcona na leśnej ściółce, pojękując nieudolnie w tle śmiejącego się pana gwałciciela, opluwającego tym samym zranioną twarz nastolatki w akcie orgazmu. Wydaje się, że człowiek, w gruncie rzeczy nie ma nic do stracenia, a wtedy taki człowiek jest najgroźniejszy. Kto jest tutaj mordercą? A może już nie oto chodzi? Kara musi być. Teraz może beczka śmiechu, wówczas film, który przebijał inne dzieła tego pokroju. Zasłużenie.

Pomimo że sam obraz nie odniósł kasowego sukcesu, nie bez przyczyny to głośny debiut Wesa Cravena. Pomimo amatorki i kilku błędów w filmie, obraz, który spoczywa w psychice widza na długo. Trafiając w same sedno realistycznego filmowego przekazu, obrazując ludzką naturę oraz bezsilność i obojętność przyniósł reżyserowi udany start w branży filmowej. Marie oddała swoje ciało i dała się poniżyć, a wszystko dlatego, by parenaście lat później powstał "Koszmar z ulicy wiązów". Gwałt to straszliwa zbrodnia, ale taki film był potrzebny. Rzekłem.

OCENA: 7.0

1 komentarz:

  1. debiut wesa o niebo lepszy niz to co serwuje nam przez ostatnich pare lat

    OdpowiedzUsuń