Wyszukiwarka

sobota, 20 kwietnia 2013

Antychryst (2009) [Recenzja]


Tytuł: Antychryst (2009)
Reżyseria: Lars von Trier
Scenariusz: Andres Thomas Jensen,, Lars von Trier
Gatunek:  Horror, Psychologiczny

Obraz nędzy i rozpaczy


Co zrobić, aby z filmowego mianstreamu stworzyć coś bardziej trafnego, niż zaserwować zlepek tabloidowych bełkotów, skierowanych raczej do widzów, którzy po filmie nie oczekują zanadto? Ma być tylko pięknie i przejrzyście. Da się tak? Patrząc na ostatnie premiery kinowe, twierdze, że twórcy coraz częściej popadają w filmowy mianstream. Nie wiedzą do końca sami, jaką grupę docelową obrać, i serwują coś na miarę popkulturowych wydmuszek, licząc na zyski z Box office. Po przeciwnej stronie barykady stają twórcy, którzy mają gdzieś współczesne kinowe trendy. Jeśli Ciebie taki wymiar kary mało obchodzi niczym racje żywnościowe Kim Dzong Una, zastanów się co chcesz oglądać za kilka lat w kinie. Ja nie mam z tym problemu, bo coraz chętniej sięgam po filmy, które odbiegają od wytartych ścieżek. Ale teraz się trochę przeliczyłem.. położyłem łapska na filmie jednego z moich ulubionych reżyserów - Larsa von Triera, twórcy m.in Melancholli i Przełamując fale. I już wiem, że treść to jedno, a forma drugie. Przejaw formy nad teścią - Lars zawsze miał z tym problem, ale teraz grubo przesadził...

Choć kocham filmowe odchyły, i kino krwawej eksploatacji , Antychryst wydaje się jedną, psychologiczną tezą na bóle całej ludzkości. Trier nie oszczędza widza, i jeśli lubicie w filmach sceny miłosne, a obraz kamery podejrzanie zbliża się do miejsca "tarcia" aby dokładnie zobrazować stosunek płciowy dwóch bohaterów - to albo jesteś niewyżyty albo udaj się do psychologa. Potem przyjdzie Ci tylko słuchać - dźwięku miażdżonych genitali. Sweeet. Prawie jak w Japońskich Extreme Gore. Prawie.

Jeśli wydaje Wam się, że Antychryst jest łatwo strawnym kęsem, to macie racje. Wydaje się Wam. Bo w gruncie, rzeczy film nie każdemu warty polecenia. Sam tytuł zapewne zwróci uwagę zagorzałych, katolów, gdzie lokalny proboszcz lubi sobie zjeść obfity obiadek poczym usadzić dupsko w mercedesie przechowując w bagażniku 12-letniego ministranta. A sama muskularna i wyrzeźbiona figura głównego bohatera wyeksponowana podczas erotycznych scen, mogła by zwrócić uwagę twórców przemysłu porno. Jeśli się odnalazłeś w dwóch ostatnich zdaniach, radze czym prędzej sobie puścić "Na dobre i na złe" a nierzeli Antychrysta. Bo Jezus na krzyżu mógłby się pogniewać. A co.


Wszak z religią dzieło von Triera ma bardzo dużo wspólnego, niczym silikonowe piersi Dody z walorami naturalnymi. Nic bardziej mylnego. Tak czy siak, Duński reżyser serwuje nam dzieło, które wydaje się być filmem z masą przesłania do otaczającego świata. Podobnie myślałem, ale niema co się nachylać nad refleksją i interpretacją bo Antychryst jest indywidualną myślą reżysera. Fabuła koncentruje się na dwóch bohaterach (Ona i On), którzy w tragiczny sposób stracili swoje kilkumiesięczne dziecko. Trudno jest im się pogodzić ze stratą, dodatkowo Ona popada w istny obłęd. On, jako psychiatrą z zawodu, postanawia swojej ukochanej pomóc. Zabiera ją w malownicze miejsce, gdzieś z dala od cywilizacji. Mały domek w górach jest częścią terapii, w której obaj mają odzyskać równowagę. Z czasem muszą jednak zadać sobie podstawowe pytanie: Czego się boją najbardziej? Wkrótce będą musieli stawić czoła największym lękom.


Całość jest doprawiona charakterystyczną oprawą wizualną, w momentach wyznaczonych przez samego autora. Sam film wydaje się mroczny i niepokojący. Trudno te dzieło przyrównać do szablonowych horrorów nastrojowych, klimat jest świetny , szczególnie umiejscowienie akcji jest szczególne. Mały domek wydaje się punktem koncentracji całego studium rozpaczy i leków.
Fabuła rozkręca się bardzo powoli, by potem trochę przyspieszyć na miarę początkowo utraconej grozy. To dzieło infantylne na przekór swojej gatunkowości, stawiając widza w sieci psychologicznych odchyłów głównych bohaterów, którzy odkrywają swoje lęki, gubiąc tym samym drogę do przebaczenia i powrotu do rzeczywistości. Co chciał zakomunikować reżyser? Jak w każdym swoim dziele,Lars bawi się w psychologa, a sam film niesie ze sobą tylko małą cząstkę dla widza. Antychryst jest dziełem od samego reżysera dla samego reżysera. Można całość jedynie zinterpretować na własną korzyść, toteż film w odbiorze może wydawać się trudny i lekko przekombinowany

Duńczyk jednak obrazuje całość jako początek życia na ziemi, które jest brutalne i ciężkie (Antychryst) aby potem zakomunikować nam, że to wszystko jednak nie miało większego sensu i zakończyć to, tym razem jednak w piękny sposób (Melancholia). Czasami jednak Trier z tą formą przesadza, szczególnie jeśli chcemy całość przeanalizować pod własnym kątem. Pomimo złożolności fabularnej, momentami był nudny i przekombinowany. Gra aktorska w wydaniu Williama Defoe sprzyja całemu filmowi, podobnie jak partnerująca mu na ekranie Charlotte Gainsbourg. Czy jednak warto pochylić się nad Antychrystem? Cóż, jeśli szukasz coś naprawdę szczególnego i mocno psychologicznego - jak znalazł. Bo film ma w sobie wszystko co mieć powinien dobry film o tym kontekście, jednak Trier trochę sobie poprzeczkę za wysoko postawił, i przejaw formy nad treścią jest tutaj problemem ogólno warstwowym. Antychryst jest jedną wielką myślą i refleksją reżysera, Ty jako odbiorca możesz jedynie patrzeć na te dzieło i całość podsumować pod swój pogląd na świat. A to czyni film trudny i ciężki. Może się jednak wydawać piękny dla fanów Duńskiego skandalisty, ja jednak wyżej stawiam Melancholie, a jak najdzie mnie ochota na krwawiące genitalia, to najzwyczajniej świecie puszczę sobie jakiegoś snuffa. No bo przecież nie wszystko musi mieć psychologiczne podłoże. Ale to temat na osobną kartkę.

OCENA: 6.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz