Wyszukiwarka

piątek, 29 marca 2013

Z innej Beczki: Pokłosie (2012) [Recenzja]



Tytuł: Pokłosie
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Scenariusz: Władysław Pasikowski
Gatunek: Thriller


Płomienne zorze

Robi się poważnie. Coś się świeci. Polskie kino zaczyna nabierać rumieńców i to w gatunku,w którym jeszcze parę lat temu w Polskich realiach kinematograficznych prawie nie istniał. Salwy śmiechu i pokłady sarkazmu nawet najbardziej wypaczonemu widzowi mogą się przejść. Te same mordy, teatralne narractwo, gagi które bazują na amerykańskich tasiemcach i komedie romantyczne w polskim wydaniu, które bliżej do hamburgerolandu niż polskiej rzeczywistości - to wszystko przeszło do lamusa. Przynajmniej w moich oczach. Pytanie tylko, jak bardzo trzeba być wypaczonym widzem, żeby się jarać czymś takim? Kino patologi także przeżywa drugą młodość, a wszystko to patrząc na polskie kino przez pryzmat ostatnich lat. Miejsce znalazło się też na thrillery, które po sukcesie "Domu złego" pojawiają się w kinach coraz odważniej. To dobra odskocznia od idiotycznych komedyjek, które bawią mało wymagającą klientelie.

Pokłosie. to brzmi dumnie. A powinno? Ofcurs. Choć trudno w to uwierzyć, to właśnie po tym filmie zaczynam łaskawszym okiem spoglądać na rodzime ruchome obrazki. Do teraz przecieram oczy ze zdumienia, że nawet nie tykając się amerykańskich schematów dało się wyprodukować film, który zapadł w pamięć widza, niespecjalnie lubiący rodzime kino. Można? Można! I to za pieniądze, które i tak nie pokryły by państwowej dziury budżetowej.

Opis fabularny może niespecjalnie odkrywczy, ale własnie dzięki niemu sięgnąłem po film, może dlatego, że była w nim nutka tajemniczości? Franciszek Kalina przyjeżdża w rodzime strony (na wieś) aż z odległego Chicago. Co go konkretnie sprowadza? Ślub brata? Na wsi zaczynają znów pędzić bimber? A może Pawlak wraz z inicjatywą reformy rolnictwa przyjechał ze sejmu reklamować swoje poglądy na temat inicjatywnej gospodarki? Kiełbasa wyborcza. Nie zgadliście. Dotarły do niego niepokojące słuchy, że jego braciszek ma poważne problemy z mieszkańcami owej, bliżej nieokreślonej wsi. Sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana wraz z przebiegiem akcji, bo nie chodzi tylko o przeszłość. Wszystko wydaje się bardziej tajemnicze i mroczne niż moglibyśmy przypuszczać na początku. A to tylko początek, bo film trzyma w szponach aż do ostatniej minuty. Aż trudno uwierzyć, że te słowa wypowiedziane z ust recenzenta, który lubi sobie czasem po krytykować polskie kino. Powiem Wam więcej, sam jestem zaskoczony.

Początkowo można mieć lekkie wątpliwości co do narracji. Nie lubię Pasikowskiego (reżyser), toteż początek wydawał mi się trochę tandetny i mało ambitny. Potem wszystko obróciło się o 180 stopni. Film z każdą minutą wbija swoje szpony, zakleszczając widza w nieustannym niepokoju. Historia częściowo opiera się na prawdziwych wydarzeniach uderzając poniekąd w polskie realia, toteż na tle znanych nam wszystkim thrillerów, Pokłosie wydaje się idealną odskocznią od znanych formuł. Nie pachnie tu hamburgerową wołowiną oraz amerykańskim trunkiem, wszystko wydaje się szyte na miarę polskiego widza. I wychodzi to Pasikowskiemu genialnie. Bohaterowie nie eksperymentują z nadmierną teatralnością (co w ostatnio polskich filmach jest totalną bolączką), każdy z aktorów zagrał na miarę swoich możliwości. Utożsamienie się z głównym bohaterem przychodzi widzowi bez trudu, sprawia to jednocześnie, że potencjalny odbiorca łatwo wchłonie w tok zdarzeń jaki zarzuca nam w swoim dziele Pasikowski. Co ciekawe, trudno ten cały oprawiony całokształt przyrównać do poprzednich filmów reżysera.

Wiejskie realia trochę działają na przekór filmu. Niektóre sceny wyglądają czasem komiczne, i równie dobrze mogą pełnić role w scenach odświeżonych "Sami Swoi", ale to tylko w małym odsetku całego seansu. Konwencje Thrillera można odczuć szczególnie na końcu, lub w wyznaczonym przez reżysera momentach. Ale nie martwcie się. Pomimo, że mamy puste bezdroża, niepokojącą karczmę, falujące pola kukurydzy, w filmie nie zobaczycie dziwnie spoglądającego typka, który tylko czeka, aż przyjadą gówniarze z miasta aby zatankować swój Cadillac po czym udać się na letnią imprezę, gdzie w mroku księżyca zarżnie wesołą ferajnę drewnianną siekierą. Siekierą? Brzmi za banalnie, lepiej kosą do trawy. Apropo kosy, tej też nie zabraknie w filmie. Wrażenia gwarantowane.



Czego spodziewać się po polskim thrillerze? Prawdy, bo film sam sobie jest gorzką prawdą. Trudną do przełknięcia ale niezwykle satysfakcjonującą. Mogę tez Wam zagwarantować soczyste wulgaryzmy, odniesienia do polskiej rzeczywistości, pomyślne dialogi i hojnie obdarzoną blondynkę z cyckami uplatanymi we krwi. No dobra, może poza tym ostatnim....
Na uwagę zasługuje płynnie skomponowany soundtrack. Ten także nie zalatuje przesadną amerykanizacją. I pomimo jednośladowej symfonii dźwiękowej ,wpada w ucho i pierwszy raz po polskim filmie, siedziałem i słuchałem. Miód na uszy? Może trochę przesadnie ujęte, ale wysuwając tezę, że jest "nieodczuwalny" w filmie, było by sporym niedopowiedzeniem. 

Trudno nazwać mnie patriotą, i to także w dziedzinie kinematografii. "Dzień świra" z facjatą Kondrata z ING się chyba już wszystkim przejadł, tak samo jak Krzysztof Ibisz z Polsatem, toteż najnowsze dzieło Władysława Pasikowskiego traktuje jako wybawienie widza od tych durnych komercyjnych komedyjek. "Dom Zły" był eksperymentem, który wypalił, miło obejrzeć film, który poszedł za ciosem. Poziom filmowy oceniam wysoko, bo historia przedstawiona w filmie ciekawie usadza widza w otaczającej ksenofobi. Niema tutaj ani krzty amerykanizacji, i aż dziw, że to polski thriller. Ale brzmi cholernie dumnie. Teraz należy z utęsknieniem czekać, aż pojawi się kolejny, równie mocny thriller w biało-czerwonym wydaniu. Najlepszy polski Thriller wszech czasów? No ba.., to nie moja wina, że reszta kawalerii spóźniła się z imprezą. 

OCENA: 9.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz