Wyszukiwarka

poniedziałek, 7 maja 2012

Asian Horror


Z pewnością każdy z Was kojarzy choć trochę azjatyckie kino grozy. Odkąd przemysł filmowy się narodził w raz z gatunkami, jesteśmy non stop karmieni amerykańskimi filmami, które schematy znamy na pamięć. Tak samo jest z horrorami. Amerykańskie kino grozy to nic innego jak znany wszystkim schemat slashera, gdzie kilka małolatów ucieka przed obskurnym mordercą. Azjaci idą nieco inną droga, uciekając od schematu. Japońscy twórcy horrorów skrywają swych głowach, coś co dla przeciętnego europejczyka jest niesmaczne. Jednak znajdą się osoby, które zawsze będą oglądać wiele innych azjatyckich dziwactw, tylko po to by jak najdalej uciec od amerykańskich rzeczywistości. I właśnie dla tej niewielkiej grupy postanowiłem napisać ten artykuł...

 Kobieta krzesło i niewinna dziewczynka


Azjatyckie kino grozy można podzielić na dwie kategorie. Mianowicie: Asian Extreme Gore - czyli przepełnione krwią, dziwactwami, z gwałtami, niestrawne dla europejczyka konwersjami horrory gore, powstające głownie w latach 70. Oraz na tzw. Azjatyckie kino nastrojowe. To stosunkowo nowy nurt w kinie azjatyckim. Mający na celu głównie przestraszyć za "pomocą" ducha dziewczynki o długich, czarnych włosach. Głównie ten drugi gatunek, amerykańscy twórcy przerabiają na swój. Ale my wolimy oryginalne.


~ ACT | ~


NASTROJOWO

Zaczniemy jednak od horrorów nastrojowych. Postać niewinnej dziewczynki o długich czarnych włosach pojawiła się w kultowym The Ringu Hideo Nakaty. W efekcie powstało 3 części o tajemniczej taśmie wideo. Podczas gdy straszliwa maszkara wychodziła z telewizora strasząc europejczyków, amerykańscy twórcy zacierali rączki. Tak właśnie powstał nawyk, świadczący o tym, że amerykanom brakowało pomysłów na dobry rodzimy nastrojowy horror, wiec zapożyczali te azjatyckie.


                                                           The Ring (1998), Japonia

                                                             The Ring (2002), Usa

 Ktoś powie, co oznaczać może postać tej dziewczynki? Niewinność, strach? Co symbolizuje ta postać w danym azjatyckim horrorze nastrojowym? Po co się pojawia i znika? Może dlatego by tylko przestraszyć? Okazuje się, że na to pytanie odpowiedzieli już Tajlandczycy. Duch małej dziewczynki, może pojawić się w celu np. zemsty, czy zadość uczynienia. Ktoś popełnił błąd w przeszłość, nie daje mu spokoju, ciągle prześladuje go myślę, że spieprzył, zawalił. Zaczyna mieć wizje. Widzi duchy, słyszy dziwne odgłosy, aż w końcu pojawia się postać malej dziewczynki. Wyprodukowany w 2004 r. Tajlandzki Shutter Widmo, to bez wątpienia arcydzieło w każdym calu. Fabuła filmu rysuję się w ten sposób. Fotogram Tun zaczyna dostrzegać na swych fotografiach dziwne smugi, później na wywołanych zdjęciach postać kobiety. Mogę śmiało powiedzieć, że to najlepszy azjatycki horror jaki oglądałem. Ale niby czemu? Przecież od powstania ringu w 1998 roku, jesteśmy już raczej przyzwyczajenie do młodej niewiasty o długich czarnych włosach. Jednak Shutter widmo niesie ze sobą coś więcej. Potrafił przestraszyć w klasycznym stylu, jednak ukazana dramaturgia i zarysy głównych bohaterów doprowadzając widza do finału. Finału takiego, że może wielu wgnieść w fotel, okazując się kim jest widmo dziewczynki prześladująca głównych bohaterów. Hamburgerową wersję omijać z daleka.













Jeden z nielicznych i najbardziej znanych perełek azjatyckich horrorów jest seria "The Grudge- Klątwa". Znana w Japonia pod nazwą "Ju on". Połączenie motywu nawiedzonego domu i typowego azjatyckiego schematu "ducha" to strzał w dziesiątkę. W szczególności polecam wersję z podtytułem Ju on, reszta to głównie efekt współpracy japońskich twórców i amerykańskich scenarzystów. Wart obejrzenia, w szczególności dwie pierwsze oryginalne Japońskie wersje, są to bowiem nieliczne horrory na których można się przestraszyć.


 Jak widać, azjatyckie kino nastrojowe istnieje pod jedną postacią, pod postacią widma i ducha. Jednak są to zdecydowanie jedne z najlepszych horrorów z tego pokroju. Azjatyckie kino nastrojowe będzie dla niektórych wybawieniem, w szczególności dla tych którzy chcą się naprawdę przestraszyć, a maja dość efektów gore i krwi. Amerykańskie kino nastrojowe może straszyło kiedyś (wyjątkiem jest seria Paranormal Activity), a azjatyckie horrory będą nadal i długo zapadną w pamięci widza.


~ ACT || ~

ASIAN EXTREME GORE

Filmy Gore od zawsze były rozwiązaniem w amerykańskiej popkulturze. Cieszyły się ogromną popularnością we wczesnych latach 70 i 80. Postało wówczas wiele znaczących i kultowych horrorów gore, do dziś są one wzorem dla przyszłych twórców. Jednak równomierne w tym samym okresie na kontynencie azjatyckim także powstawały podobne produkcje. Dziś są one mało znane, i rzadko oglądane, jednak warto rzucić na nie okiem...

Teoretycznie rzecz biorąc gore ma także swój podgatunek. Jest nim Extreme Gore - jak sama nazwa wskazuje jest to specyficzna, ekstremalna odmiana gatunku Gore, znalazła swoje zastosowanie głównie na kontynencie azjatyckim. Scenarzyści na papier przelewają wiele dziwacznych, niesmacznych myśli dla przeciętnego europejczyka. To co dla Japończyka jest genialne, dla Amerykanina czy europejczyka może być niezrozumiałe. W Japonii zajadą się non stopo sushi, w Europie ziemniakami i warzywami. To co kręci Japończyków nie musi kręcić europejczyka. Tak samo jest w Japońskich horrorach. Nasza kultura nie pozwala nawet na ułamek tego co kręci Japończyków. W kulturze masowej Japonii często pojawia się motyw gwałtów, brutalnych zbrodni i przeróżne perwersje, wynaturzenia, przy których amerykańscy twórcy filmów mogli by się zarumienić. W głowie Japończyka kryją się niespełnione erotyczne fantazje, dlatego taka konwersja jest głównie przelana na scenariusz. Dlatego Gore w Japonii przybrała taka dość specyficzna formę.

 Większa część Japońskich Gore ma podłoże seksualne, ale nie wszystkie. Te najbardziej kultowe i specyficzne, to produkcje ociekające krwią. Uwzględniany przeze mnie wiele razy, brutalny cykl japońskich extreme Gore "Guine Pig" to z pewnością klasyk. Opowiadający o brutalnych metodach sprawdzania wytrzymałości fizycznej i psychicznej ofiary, a w konkretniej młodej kobiety, która została uprowadzona przez dziwacznego mężczyznę. Pozycja obowiązkowa dlatego, kto chce się zagłębiać w tego typu produkcje.

To że twórcy z Kraju kwitnącej wiśni mają bujną wyobraźnie, najlepiej się przekonać oglądając Tokyo Gore Police - wizja końca świata według Japońskiego reżysera. Przyzwyczajenie do wszelakich norm filmowych przeciętni widzowie, oglądając ten film mogą doznać małego szoku. Jest tu bowiem wiele scen i zarysów nie zrozumiałych dla europejskich widzów. Akcja filmu dzieje się w niedalekiej przyszłości. Świat u schyłku demoralizacji, gdzie policja zwyczajnie nie istnieje, poza tzw. Tokyjska Policją. Zadanie jest proste, główną bohaterka filmu próbuje rozwikłać tajemniczą śmierć ojca, przy okazji kopiąc tyłki zmutowanych dziwadeł. W filmie jest sporo akcji przeplatanej kiczem i efektami gore. Trafimy m.in do burdelu gdzie prostytutki przybrały postać krzesła, albo gdzie oficer policji lata na wielkim strumieniu krwi. Dziwne co?


 Wart uwagi jest również "Battle Royle". Troszkę mądrzejszy, prowokujący japoński gore ocierający się o survival. Bohaterami filmu jest pewna klasa, która jak co roku zostaje wybrana przez rząd. Mają oni być wysłani na wyspę. Na miejscu każdy z nich dostanie broń. Ktoś dostanie patelnie, ktoś wykałaczkę do uszu, komuś trafi się rpg, innemu piła mechaniczna albo maczeta. Zasady tej chorej gry są proste, musi wygrać tylko jedna osoba. Idealny film dla tych którzy mają dość w szkole swojej klasy...






W podobnych klimatach polecam także "Klub Samobójców"

To by było na tyle. Azjatyckie kino grozy to bez wątpienia specyficzny rodzaj kinematografii. Ktoś kto chce uciec od amerykańskich horrorów, polecam takie kino. Każdy znajdzie coś dla siebie, ktoś kto lubi się po bać sięgnie po kino nastrojowe, ktoś kto przepada za Gore polecam Japońskie extremy. Choć wielu motywów nie zrozumiemy, i wydają się one zbyt dziwne warto po takie filmy sięgać. Coś co jest kluczowe dla ich kultury masowej, nie musi być dla nas. Bo po co codziennie na obiad wcinać schabowego z kapustką i ziemniakami? Jak można sięgnąć po coś orientalnego? No chociażby po te shusi...