Wyszukiwarka

niedziela, 3 lutego 2013

Smętarz dla zwierzaków II (1992) [Recenzja]


Tytuł: Smętarz dla zwierzaków / Pet sematary (1992)
Reżyseria: Mary Lambert
Scenariusz: Richard Outten
Gatunek: Horror

Ze śmiercią im do twarzy


Klasyki z lat 80's. Nasuwa się wiele tytułów, ale prawdziwi fani Stephena Kinga nie mogą przejść obojętnie obok jednej z najbardziej znanych ekranizacji prozy pod tym samym tytule. "Smętarz dla zwierzaków" z 1989 roku znalazł tyle samo przeciwników co wielbicieli. Dzieło sztuki Marego Lamberta ściśle bazuje na wydarzeniach z książki, a sam scenariusz został nieźle przeniesiony w realia kinematografii. Każdy kinofil, który ceni sobie kino grozy na poziomie dostojnym i kocha klimaty, jakie zawsze w swoich książkach zawiera mistrz horrorów pisanych, zgodzi się ze mną, że jest to klasyka z najwyższej półki. Czy kontynuacja, nadal posiada ten unikatowy klimat? Czy coś go niweluje? Zapraszam do lektury.

Dawno już miałem sięgnąć po to filmidło. Pierwsza część zrobiła na mnie przyzwoite wrażenie, do dziś pamiętam kilka scen, jakie utkwiły mi w pamięci. Macki kinematografii dotarły aż do sequelu, który zauważyłem w dolnych partiach półki w wypożyczalni. Oczywiście nie zwlekałem, bazując na tym, że pierwowzór uważam za jedną z najlepszych ekranizacji Kinga, więc nie zastanawiałem się zbyt długo.

Historia opowiada o niejakim Jeffie, który w dość nietypowy sposób traci swoją matkę. Przeprowadza się wraz z ojcem do małego miasteczka, by zacząć tam nowe życie. Poznaje tam Drewa w którym się zaprzyjaźnia. Pewnego dnia pies Drewa zostaje postrzelony przez jego surowego ojczyma, postanawia on wraz z Jeffem pochować go na smętarzu dla zwierząt. Według starej indiańskiej legendy, zwierzęta, które zostaną tam zakopane powracają do świata żywych. Wkrótce pies nastolatka ożywa, jednak nie jest on już taki jak był przedtem. Jeff długo się namyśla, czy nie zakopać tam swojej matki...

Osoby, które miały do czynienia z pierwszą częścią, na pewno po opisie stwierdzą, że to nic odkrywczego. Także tak myślałem, ale fabuła jest tak skonstruowana, że nie możemy się doczekać finału tej historii. Podobnie jak przedtem, w filmie mamy małe amerykańskie miasteczko, legendę indiańską oraz dwóch młodych smarków, którzy chcą zakłócić spokój zmarłym. Halloween także jest, więc dla tych którzy zakochali się w klimatach małomiasteczkowej prowincji odnajdą się w tym tytule. I prawdę mówiąc taki nastrój nam będzie towarzyszył do końca seansu, bo nie ma tutaj "jumperów", czy innych scen, które spowodują, że widz podskoczy. Jest klimat, taki, jaki w swoich książkach najczęściej tworzy King, i myślę, że w tym aspekcie film jak najbardziej spełnia swoją rolę. Względem pierwszej części zabrakło uczucia "przytłoczenia", a to zasługa dość luźnej konwencji, więc ciężko będzie wam się przestraszyć na tym dość (młodzieżowym?) obrazie. Może reżyser postawił bardziej na wylewającą się krew z ekranu? Tego nie można wykluczyć.

Luźna historia, którą powinni docenić miłośnicy pierwszej części, ale również w niektórych aspektach filmu będą oni zawiedzeni. Ostatnie minuty filmu sprowadzają się do typowej masakry, jaką możemy oglądać w produkcjach spod wyznacznika zombie movies (zabrakło tylko pełnokrwistych żywych trupów), ale oczywiście to dobrze, przecież nie chcemy oglądać typowej sieczki z truposzami w roli głównej, zapychając swoje gęby kilogramami popcornu. To nie Evil Dead!

Uwierzcie mi, że po obejrzeniu filmu jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło, by włączyć komputer i posłuchać soundtracku z tego dzieła sztuki. Ścieżka dźwiękowa filmu nie bardzo różni się od tej pierwszej i jej brzmienia przypominają niektóre produkcje z lat 80. z klasy b. 

Pora kończyć i czas na podsumowanie. Krótko rzecz ujmując "Smętarz dla zwierzaków II" to luźnie opowiedziana historia z dość ciekawie prowadzoną fabułą. Pomiot scenariuszu tworzy gorzką paranoję, jaką można łyknąć bez popitki. Im dalej w las, tym trudniej naszą mordę oderwać od ekranu telewizora. Rewolucjoniści lat 80. znacznie wpłynęli na rozwój klasyk, jakie teraz stoją na wysokim poziomie. Widać to szczególnie w tym sequelu, którzy oczywiście pod żadnym pozorem nie przebije genialnej "jedynki". Młodzieńczy nastrój w pleciony w dobrze nam znany klimat Stephena Kinga. To musi się podobać albo i nie. Strasznie nie jest, latających kończyn w filmie jest jak na lekarstwo, ale straszydełkiem, który spełnia swoją rolę i spodoba się fanom - jest jak najbardziej. Fanatycy kina kasy b, mogą także spać spokojnie. I chyba dla tych jest skierowane to filmidło, reszta niech zapamięta jedno: "każdy grzebie swojego"...


OCENA: 7.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz