Odstawmy na razie krwawe i brutalne horrory na bok (choć w tym temacie będą miały swoje pięć minut), a zajmijmy się kinem nastrojowym, a konkretnie horrorami paradokumentalnymi.
Moda na horrory paradokumentalne zaczęła się dopiero w 1999 roku, kiedy na ekrany kin weszła tajemnicza produkcja o nazwie "Blair Witch project", ale o tym później. Jak pewnie się domyślacie horrory w formie paradokumentu są kręcone najczęściej jedną kamerą (kamera z ręki). Taka forma ma podkreślić na realistyczności danego obrazu, co spowodowało ,że horrory nastrojowe znów wróciły do formy. Niektóre produkcje, które stały się hitem paradokumentalnych horrorów bazowały na prostych schematach i robiły z widza w bambuko, dlaczego? Reżyserowie tych produkcji chcieli ,aby widza miał świadomość, że rzeczy dziejące się na ekranie wydarzyły się naprawdę. Pamiętacie słynną ściemę z Paranormal Activity i z Blair Witch Project? O tym również napisze w poniższym artykule poświęconym właśnie takim horrorom.
A więc kamera do ręki i akcja!
PRZEŁOM
Las, kilku młodych ludzi, legenda o wiedźmie z Blair i jedna kamera... Idealny schemat by stworzyć coś nowego, coś co przeraziłoby widzów na całym świecie, a do tego puścimy ściemę, że wydarzenia, które zarejestrowała kamera działy się na prawdę. Mamy hicior?
W 1999 roku na duże ekrany wkracza wówczas mało znana produkcja pt. "Blair Witch Project". Film opowiada o grupie młodych studenciaków, którzy postanowili zbadać legendę o słynnej wiedźmie z Blair. Wzięli ze sobą kamerę "szesnastkę", która miała wszystko rejestrować, jak się później okazuje również ostanie chwile z życia młodych śmiałków.
Reżyser Daniel Myrick, żeby przyciągnąć więcej widzów do kina zastosował typowy chwyt marketingowi. Wówczas wielu ludzi, którzy oglądali film w kinie mieli pełną świadomość, że faktycznie nagrania z filmu są autentyczne. Nie trwało to jednak zbyt długo, szybko się okazało, że Daniel Mirick użył podstępu, a jego film osiągnął sukces.
Czy jednak nadal warto sięgnąć po ten tytuł mimo, iż wiemy, że wydarzenia jakie zarejestrowała kamera to 100% fikcja? Według mnie tak. Sam obejrzałem film mając świadomość, że to totalna ściema, a mimo tego w odpowiednich warunkach, przy zgaszonym świetle nieźle się przestraszyłem. Produkcja Myrickiego ma drugie dno. Film ukazuje realizm jaki nigdy dotąd nie miał żaden horror.
NAWIEDZONY DOM
Kolejny film, który odniósł sukces poprzez znów wykorzystany chwyt marketingowy, jest chyba wszystkim znany obraz Orena Peli "Paranormal Activity".
Nakręcony dosłownie za kilka dolarów film, który odniósł nie wyobrażalny sukces, lecz powiedzmy sobie szczerze gdyby nie historyjka którą wymyślił Peli, film na pewno nie byłby tak znany.
Młoda para Micah i Katie podejrzewa, iż ich przytulny dom nawiedza duch. Postanawiają zamontować w niektórych pomieszczeniach monitoring, aby przekonać się czy ich podejrzenia się sprawdzą. wkrótce nie mogą uwierzyć własnym oczom.
Paranormal Activity uważam jednak za arcydzieło pod kilkoma względami. Mimo iż Oren Peli okazał się oszustem to za niewielki budżet nakręcić coś, co przestraszyło widzów na całym świecie. Film obejrzany w odpowiednich warunkach naprawdę może przestraszyć, nawet jak się ma pełną świadomość, że to niezła ściema.
HISZPAŃSKIE ZŁO
Dowodem na to, że horrory kręcone w formie paradokumentu, który stanowi 100% fikcji bez nie potrzebnego kłamstwa jest Hiszpański fenomen [Rec].
Ekipa lokalnej telewizji towarzyszy brygadzie strażaków w ich nocnym dyżurze. Po chwili otrzymują nietypowe zlecenie. W pewnej kamienicy mieszkańcy zachowują się agresywnie i gryzą jednego z strażaków. Rozpoczyna się krwawy koszmar, a wszystko rejestruje kamera.
Cały film jest kręcony jedną kamerą, to utożsamia nas z tym, że możemy się poczuć jak byśmy byli tam na prawdę. [Rec] jest pozbawiony jakichkolwiek ścieżek dźwiękowych, czy soundtracków, to dodaje filmowi jeszcze większego realizmu i niepowtarzalnego klimat. Zakończenie dosłownie wgniata w fotel.
Nic dziwnego, że po sukcesie jakim odnieśli hiszpańscy filmowcy Jaume Balagueró i Paco Plaza powstały dwie kontynuacje, a nawet czwarta część jest zapowiedziana na 2013 rok. Jeśli chcecie porządnego kopa w tyłek na nocne seanse [Rec] jest pozycją obowiązkową. Polecam również "dwójkę". Amerykańską wersje " Kwarantanna" omijać szerokim łukiem.
ROMERO I JEDNA KAMERA
George A. Romero uważany jak twórca zombie movies postanowił oddalić się od typowych schematów jakie dotąd reprezentowały ze sobą horrory o żywych trupach. Moda na paradokumentalne horrory przeszła w stan rozkwitu, a w kinach w 2007 roku ukazuje się najnowsze dzieło Romera.
Studenci szkoły filmowej relacjonują za pomocą jednej kamery wydarzenia jakie nachodzą cały świat. Nie znany wirus zamienia martwych ludzi, chodzące żywe trupy. Młodzi ludzie postanawiają to wszystko udokumentować.
Tak krotko i zwięźle można opisać tą produkcje. Brzmi trochę banalnie, lecz cały film nie jest już taki prostacki jakby mógł się wydawać. Drażni gra aktorska, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, ale to jedyny minus jaki zauważyłem. Niektórzy twierdzą, że to najgorszy film jaki dotąd stworzył Romero, ja jednak uważam inaczej. Twórca zombie movies nie tylko chce tym obrazem ukazać realizm, klimat itp. Ale film ma również drugie dno jakim jest przesłanie. Fanatycy Hiszpańskiego [Rec] powinni być zadowoleni po seansie.
NADZY I ROZSZARPANI
Na początku wspomniałem, że również krwawe horrory będą miały swoje pięć minut. Właśnie nadszedł ten moment. Choć trudno skojarzyć jednoznacznie gore, lub torture porn z horrorami paradokumentalnymi to jednak są produkcje które można zaliczyć właśnie do takich filmów. Jeden z nich i najbardziej zanym jest brutalny i kontrowersyjny obraz Włoskiego reżysera Ruggera Deaodata "Cannibal Holocaust".
Horror ten można podzielić na dwie części: Pierwszej wszystko oglądamy z perspektywy jednej kamery. Grupa ratowników i żołnierzy organizuje ekspedycje w głąby dżungli amazońskiej w poszukiwaniu zaginionych filmowców, którzy kręcili dokument na temat tutejszych kanibali. Natomiast w drugiej części przenosimy się do Nowego Jorku gdzie w studiu filmowym są oglądane szokujące taśmy z ekspedycji.
Nasuwa się pytanie: Co chciał udowodnić reżyser kręcąc film gore w formie dokumentu? W filmie, którym widz doświadczy szokujących scen mordów, gwałtów oraz obrzydzenia po przez dużą ilość krwi na ekranie.Odpowiedzi może być wiele, lecz niekoniecznie prawidłowych, zależy to w dużej mierze od widza. Pod uwagę na pewno trzeba brać realizm, choć o wiele w mniejszym stopniu co przedstawionych wyżej w filmach. To prawdopodobnie jedyny motyw jaki chciał zaprezentować Ruggero Deodato.
Jeśli ktoś szuka horrorów paradokumentalnych na których chce się przestraszyć to zdecydowanie nie powinien sięgnąć po Cannibal Holocaust. Natomiast dla widzów, którzy lubią kino grozy w formie paradokumentu i szukają czegoś mocniejszego to jak najbardziej mogę polecić to dzieło kontrowersyjnego Włoskiego reżysera.
TAŚMY PRAWDY (?)
Kolejny dość dobrze znany horror paradokumentalny ukazujący prawdopodobnie prawdę jest seria "Faces of Death". Napisałem prawdopodobnie, ponieważ w kolejnych częściach (oprócz pierwszej) reżyserowie odbiegli troszkę od wyznaczonej wcześniej ścieżki i postanowili wyreżyserować kilka znaczących scenek. Co sprawia, że 20% filmu jest fikcją.
Dla przypomnienia: "Faces of Death" jest pełnometrażowym dokumentalnym mondo movies przestawiający prawdziwą śmierć. Cały film składa się z kilkunastu/kilkudziesięciu scenek na których pewien delikwent postanawia popełnić samobójstwo lub w pechowym stylu zakończyć swój żywot. Niestety późniejsze części (cała seria liczy sobie siedem części) odbiegają trochę od prawdy.
"Faces of Deaths" to zdecydowanie filmy dla osób o mocnych nerwach, jednak bardziej do polecenia dla "zjadaczy" modno movies, niż typowych fanatyków kina grozy, ponieważ ciężko dla typowego widza, który lubi oglądać horrory będzie przełknąć ten film (nie wspomnę już o całej serii). Napisałbym coś więcej na ten temat, ale musiałbym się rozpisywać o mondo movies, a to całkowicie osobny temat.
POTWÓR W NOWYM JORKU
Wiem, że dzieło J.J Abramsa nie należy zaliczać do horrorów, ale z racji tego, że ostatnio obejrzałem "Projekt: Monster", który został nakręcony "kamerą z ręki", postanowiłem podzielić się wrażeniami. A mianownik tych wszystkich wcześniej przedstawionych filmów jest ten sam.
Nowy Jork. Podczas przyjęcia pożegnalnego dochodzi do niewyjaśnionych zjawisk. Ziemia się trzęsie, a na horyzoncie widać kule ognia. Jeden z bohaterów postanawia udokumentować to nietypowe zjawisko. Jak się później okazuje coś wielkiego "buszuje" po wielkim mieście niszcząc wszystko na swojej drodze.
Od początku filmu można znaleźć typowe schematy jakimi się posługuje J.J Abrams. Film zalicza się bardziej do thrillerów, sf, ale posiada wiele nawiązań do filmów Stevena Spilberga. 'Projekt: Monster" posiada klimat, a jest to zasługa jednej kamery jaką posługuje się bohater, choć nie jest on tak wykorzystany jak w horrorach. "Projekt: Monster" jest konkretnym dziełem nie tylko do polecenia fanatykom kina grozy, ale dla wszystkich. Abrahams w sposób genialny utożsamiał nas z wydarzeniami dziejącymi się na ekranie. Podczas oglądania tego filmu można doświadczyć emocji, i wrażenia jakbyśmy właśnie dostali kamerę do ręki i zaczęli kręcić te niezwykłe wydarzenia dziejące się w Nowym Jorku.
Wszystkie filmy jakie przedstawiłem w tym artykule mogę polecić z czystym sumieniem. "Blair Witch Project" oraz "Paranormal Activity" nie jednego przestraszyły po przez ukazujący realizm w filmie. Natomiast "[Rec]" i "Kroniki żywych Trupów" (i wszystkie inne typu "Ostatni Egzorcyzm" itp). w niezwykły sposób utożsamiły nas z wydarzeniami dziejącymi się na ekranie. Realizm i wiarygodność, te dwa elementy wyróżniają horrory paradokumentalne na tle innych filmów. I to jest właśnie ten fenomen, który musi zasmakować każdy, kto przepada za filmami grozy.
Pyania do Was Szanowni Czytelnicy: Jakie horrory paradokumentalne spodobały się Wam najbardziej? Jakie moglibyście polecić innym? Odpowiedzi prosze umieszczać w komentarzach :)
Na koniec zostawiam Was samych z klimatyczną scenką żywcem wziętą z hiszpańskiego [Rec] 2:
Miłej zabawy i do przeczytania.