Wyszukiwarka

sobota, 20 kwietnia 2013

Sąsiad spod trzynastki (2005) [Recenzja]


Tytuł: Sąsiad spod trzynastki / Rinjin 13-gô
Reżyseria: Jake West
Scenariusz: Dan Schaffer
Gatunek: Horror, Thriller


Sąsiedzi z piekła rodem


Na czym polega problem internetu? Na tym, że czasem nie chcesz, a musisz. Nie chcesz kliknąć w link, ale musisz. To miejsce pojętej informacji na temat czegokolwiek. Jednak problem polega na tym, że jeśli chcąc zareklamować swoje dzieło nie zahaczasz o sieć, to tak naprawdę nic nie osiągniesz w tym celu. Natychmiastowy dostęp do informacji utrwala w odbiorcach kultury w przekonanie, że nasza przychylność skończyła się w latach 90-tych. Taka bolączka dotknęła właśnie przeze mnie recenzowanego tytułu. Tak mało znanego na zachodzie i na starym kontynencie, bo marketingowe wyrzutki zarabiające na banerach reklamowych, to dla reżysera nietaktowna droga. Wystarczyło mu, że sam Takaschi Miike, zagra epizodyczne oblicze głównego bohatera. Efekt? Już znacie.

Yasuo Inoue, pierwszy raz słyszycie? Ja także! Bowiem koleś nie mający żadnego doświadczenia w karierze reżysera postanowił nakręcić film, który stanie się jego debiutem i otworzy drogę do kariery, jest to dzisiaj tak potrzebne, biorąc pod uwagę przychylności coraz bardziej kurczącego się rynku pracy. Jednak "Sąsiad spod trzynastki" stał się także jego ostatnim filmem, i biorąc pod uwagę jego zaangażowanie się w temat, muszę rzec, że postura zasiadająca na krzesełku reżysera wypadła solidnie. I szkoda, że gościu traktuje to bardziej jako hobby niż sposób na życie. Kto wie, może dzisiaj byśmy jarali się jego wodotryskami na ekranie jako prawa ręka Miikiego?

Juzo, to młody i spokojny chłopak, który zamieszkuje klaustrofobiczne mieszkanie pod numerem 13, Za dnia jako robotnik w fabryce, o zmierzchu jako zboczony psychopatyczny zabójca. Pewnego dnia, Juzo zyskuje nowych sąsiadów, którzy wprowadzają się dokładnie nad jego mieszkaniem. Gdy dowiaduje się, że nad nim zamieszkał gangster Akai, który był jego największym koszmarem dziecięcych lat, postanawia wyrównać rachunki. 


Jeśli myślicie, że będzie to typowa zemsta, typu "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie", to możecie sobie pogratulować naiwności. Film to dość mocne nawiązanie do kultowej mangi "Santa Inoue" z pogranicza horroru i thrilleru. Psychodeliczny klimat, i drugie alter ego, głównego main herosa dają osobie znać, że mamy do czynienia z mroczną odpowiedzią na kultowego "Oldboya". O tyle mroczną, co przyprawioną o mocne i krwawe sceny jakie dobrze znamy z twórczości Takashiego Miike. Jedna takiej jatki jak w przypadku "Ichi'ego the Killera" się nie spodziewajcie. Mimo, iż film nie ma wiele wspólnego z horroru, to japoński debiutant postawił na klaustrofobiczny klimat, i trzymające w napięciu sceny, przedłużone o milczenie bohaterów i wolne przybliżenia kamery, tak by usprawnić nas w przekonaniu, że za chwile czyjaś tkanka przylepi się do ściany w oparach czerwonych wodotrysków.

Inoue pokusił się, aby Mike zagrał jako drugie oblicze głównego bohatera, ze spaloną twarzą i błękitnym okiem, rzecz jasna. Trudno przypisać gościowi normalną rolę, biorąc jego genialną ideę na zarzynanie kolejnych żółtków w filmach. Oprócz tego, że Japończyk pomagał w realizacji filmu, mało doświadczonemu reżyserowi, to stał się także jego banerem reklamującym się po całej powierzchni wschodniej naszej planety. O ile jego gra aktorska przemawia nam jako diabelskie spojrzenie na materiał deficytowy jakim jest zemsta, to wątki psychologiczne z udziałem dwóch przeplatanych się ze sobą osobowości, sprawiły ekipie filmowej dodatkowe pole manewru. W efekcie zyskujemy niezłe zakończenie, po którym trzeba się solidnie podrapać po odbycie by zaczaić o co chodziło reżyserowi. Ja nie miałem z tym problemu, dlatego śmiem twierdzić, że ostatnie minuty filmu dają się nieźle poryć w bani.


"Sąsiad spod trzynastki" to dorosłe kino dla fanów twórczości Takashiego Miike i porytych wątków

wplecionych w papiery scenariusza. To czysta nie zobowiązująca rozrywka. Zależy kto, co rozumie pod tym pojęciem. Jeśli jęk zaszlachtowanego małym nożykiem gangstera jest dla twoich uszów miodem, a widok wypatroszonych flaków ma dla ciebie większe walory poznawcze niż wszystkie filmy o upośledzonej, zalanej amerykańskim bełkotem zemście, to "Sąsiada spod trzynastki" obejrzyj obowiązkowo z wywiniętym jęzorem niczym tysiące Japończyków, dla których białe majtki młodej japonki stanowią obiekt westchnień gadżetowego fetyszyzmu.

Film trzyma się nieźle, lecz dopadła go bolączka dzisiejszej samorealizacji w projekt w internecie. A szkoda, bo zemsta oparta na popularnej mandze była by bardziej rajcowana u nas, niż wszystkie popierdółki o pseudo zemście jakie zalewają nas od strony amerykańskich rewolucjonistów, którzy dawno swoje lata kariery mają już za sobą. Śmiem twierdzić, że obiekcja dorosłego klimatu sprawiła, że sam Quentin Tarantino w niektórych wątkach mógłby się zarumienić, drapiąc się jednocześnie po genitaliach. I czego chcieć więcej od kina masowych wodotrysków? Takashi'ego Miike jako gwałciciela o oszpeconej twarzy tak brzydki jak amerykański zombiak straszący szczeniaków na stacji benzynowej? To ja poproszę sequel!

OCENA: 8.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz