Wyszukiwarka

piątek, 9 listopada 2012

Garść recenzji

Mamy piękną część roku. Dziś nastał okres, gdy masowe mordy na świnkach  i patroszenie portfeli, wszystkim uchodzą na sucho, ciesząc przy tym mordę  niezmiennie. Nastała jesień, polska "złota" jesień.. Czyli czas gdzie już nie biegami swoiście po polu, tylko siedzimy w cieplutkim zaciszu domowym i oglądamy masę filmów. Ode mnie kilka zrecenzjowanych filmów na Dzień dobry.


Tytuł: Ćierń / Splinter (2008)
Reżyseria: Toby Wilkins
Scenariusz: Toby Wilkins, Ian Shorr, Kai Barry
Gatunek: Horror



 Wiele produkcji amerykańskiego pochodzenia nie wykorzystało do końca swojego potencjału oferując nam filmy niższych lotów. Tym razem macki "niedorobionego" filmu oblazły ideę siedzącą w głowie młodego, debiutującego, reżysera. Mimo że to debiut i w owej produkcji można dopatrzeć się wiele chwytów z amatorskiego wykonania i koncepcji, to jednak zawiodłem się , bo moje oczekiwania jak widać przerosły możliwości reżysera.

Nic bardziej mylnego, fabuła zasługuje na bardziej ambitniejsze wykonanie, a opowiada ona o czterech bohaterach, których drogi ze sobą się skrzyżowały. Jak zwykle to bywa w amerykańskich horrorach, coś tam musiało się popsuć w samochodzie, by nasi bohaterowie musieli dotrzeć do stacji benzynowej. W wielu horrorach, taka stacja jest tylko wyznacznikiem dla bohaterów grających w filmie, bo co może zdarzyć się na odludnej, amerykańskiej stacji benzynowej z dala od miasta? Jednak gość odpowiedzialny za ową produkcję, poszedł ku przestrodze. Tym razem stacja benzynowa nie będzie tylko miejscem do zatankowania samochodu i skorzystania z toalety przez piękną cytatą blondynkę. To miejsce oferujące niezbyt wiele metrów kwadratowych, będzie polem do manewrów reżysera. Jak cała czwórka aktorów dotrze na ową stację, przekonają się, co takiego niezwykłego może kryć to miejsce i jednocześnie stanowić ich miejsce do przetrwania. Ktoś, a raczej coś, ich obserwuje i jest podatne na ciepło...

Horrorek mógłby być bardzo dobrą debiutującą produkcją wyznaczającą nowe standardy w kinie amerykańskich straszydełek, ale tak nie jest, wiele błędów przyczyniło się do tego, aby uznać nieco inaczej. Przede wszystkim warto "narzucić" się na grę aktorską. z pozoru wygląda dobrze, lecz postępowania aktorów mogą co najmniej śmieszyć. Wyobraźcie sobie scenę, w której jednemu z bohaterów trzeba odciąć rękę, mimo iż znajdujecie w pobliżu mały nożyk budowlany (do cięcia płyt gipsowych) przyczyniacie się do owej "operacji"? Tak myślałem, mimo tego jeden z bohaterów postanawia to zrobić, małym tępym nożykiem, myśląc , że uda mu się przeciąć kość. Ku naszemu zdziwieniu, ofiara tego zdarzenia nie za bardzo reaguje na to emocjonalnie...
Kolejny element jaki denerwował, to praca kamery. Gdy robiło się gorąco na ekranie, a akcja parła do przodu, miałem wrażenie, że operator kamery ma ADHD.

Cała reszta wypada całkiem nieźle, efekty specjalne jak i charakteryzacja zasługują na barwa. Cieszy mnie fakt, że reżyser nie wykorzystał efektów komputerowych 3d, bo mielibyśmy gniota na miarę produkcji wideo, o bardzo niskim budżecie. Co ciekawe produkcja pozostawia dużo lukę fabularną, która może być wytłumaczona na wiele sposobów.

Podsumowując: Młody reżyser serwuje nam niskobudżetową produkcje, przyprawioną o ciekawą fabułą, lecz nie do końca wykorzystaniem swojego potencjału. Strona techniczna (poza ruchami kamery) jest wykonana perfekcyjnie. Spodziewajcie się raczej lekkiego horrorku, którego można spokojnie obejrzeć wpieprzając kilogramy popcornu.

OCENA: 6.5



Tytuł: Dead Girl (2008)
Reżyseria: Gadi Harel, Marciel Sarmiento
Scenariusz: Trent Haaga
Gatunek: Horror, Drama



"Każde pokolenie ma swoją historie,
o koszmarze dorastania"


W horrorach widziałem już naprawdę sporo, ale obraz Gadiego Harella należy szczególnie odnotować. Dlaczego? Bo sama konwencja pokazuje solidnego faka wszystkim innym horrorom, za tak konsekwentne podejście do tematu.

Mamy dwóch bohaterów. Jeden zwyczajne szkolne emo, zakochany po uszy w dziewczynie, której zdobyć nie może. Oraz drugi bohater, wierny i niezawodny kumpel tego pierwszego. Obaj są pośmiewiskiem szkoły i raczej trzymają się na uboczu. Pewnego dnia chłopcy postanawiają pójść na wagary. Przecież nikt w szkole nie zauważy, że zniknęło dwóch frajerów? Zatrzymują się w starym i ponurym szpitalu psychiatrycznym. Gdy okazuje się że jest on opuszczony, postanawiają go dokładnie zbadać. W szpitalnych podziemiach odkrywają coś bardzo niepojącego, mianowicie - przykutą do łóżka, nagą, ładną dziewczynę. Choć owe "znalezisko" wygląda na nieżywe, okazuje się, że jednak oddycha i reaguje na dotyk. Młoda, ładna, naga, przykuta do łózka dziewczyna, spełnienie marzeń faceta? Dla faceta na pewno nie, ale dla młodych licealistów pod wpływami hormonów, tytułowa "dead girl" stanowi obiekt "wylania" swoich młodzieńczych fantazji, czyniąc ją swoją niewolnice do spraw seksualnych.Wówczas okazuje się, że latencja zaczyna... gryźć. Dochodzi do tragedii.

Lecz film nie daje jakiegoś solidnego kopa w rodzime klejnoty, mnie się osobiście podobał. Wszechogarniający, przytłaczający i niezwykle gęsty klimat, aż wylewa się strumieniami. Sama konwencja kupiła mnie z miejsca. Jest to jeden z tych filmów którzy wielu znienawidzi, a wielu pokocha. Samemu reżyserowi należą się brawa za podjęcie takiej tematyki w świecie kinowej grozy. Obraz ten jako z nielicznych w gatunku, posiada moralną wartość. Reżyser umiejętnie operował napięciem, stawiając widza momentami w dość nietypowych sytuacjach. To w filmie okaże się, kto zachowa zimną krew, a kto ulegnie hormon i chorym fascynacją, który z chłopaków okaże się psycholem i ofiarom swoich erotycznych doznań, a który zachowa choć iskrę rozumu. A może ulegnie presji koledze? Wartości wypisane jak na dłoni, po seansie nie trudno wyłapać choć jednej z ich.

Film można przypisać do gatunku "torture porn" choć raczej bliżej mu do dramatu niż undergrudowych produkcji z pokroju TP. Nieźle wyreżyserowany, z dość oryginalną konwencją na tle dzisiejszych teen horrorów. Daje solidne 7 za korzyści moralne płynące z filmu. Przecież w horrorach to taka rzadkość...

OCENA: 7.0

Tytuł: [Rec] 3: Geneza (2011)
Reżyseria: Paco Plaza
Scenariusz: Paco Plaza, Luis Berdejo
Gatunek: Horror

Póki śmierć nas nie rozłączy...

No i w końcu obejrzałem z lekkim opóźnieniem, ale nie było wcześniej okazji na wypożyczenie filmu, jestem kilka godzin po seansie i film oceniam spokojnie na 6, dlaczego tak słabo?

Osoby, które choć trochę zagłębiły się w kino grozy, za pewnie kojarzą hiszpański fenomen, który w 2007 roku wszedł na ekrany polskich kin. [Rec] odniósł sukces poprzez realizm jaki ukazywała kamera kręcona z ręki, a na niektórych scenach można było się solidnie przestraszyć. Druga cześć była podobna, tylko, że za kamerę chwycił oddział specjalnych żołnierzy S.W.A.T, który miał za zadanie sprawdzić co wydarzyło się w kamienicy, którą znamy z poprzedniej części. Koszmar rozpoczął się na nowo, a produkcja podobnie jak pierwsza część posiadała realizm i nastrój, którego nie można było doświadczyć w innych współczesnych horrorach. Po sukcesie tych dwóch części reżyser nakręcił kolejną, tym razem prequel, lecz fanów dwóch poprzednich części czeka nie mały szok...

Akcja [Rec] 3 Genezis przenosi nas w nieco inne miejsce niż stara kamienica, w której doszło do epidemii. Jesteśmy na ślubie dwóch głównych bohaterów, a początkujące sceny oglądany z perspektywy jednej kamery, i tu pojawia się jedna z największych wad owego horrorku, jak wcześniej wspomniałem oglądamy tylko POCZĄTKUJĄCE sceny, reszta filmu jest nakręcona standardowo, a twórcy postanowili dodać nawet ścieżkę dźwiękową do swojego "dzieła". Za pewnie się domyślacie, że film jest pozbawiony jakiegokolwiek realizmu i klimatu, a wszystko to co widzieliśmy w innych produkcjach z pokroju Zombie Movies zobaczymy także w tej części [Rec]. Osoby, które przestraszyły się na dwóch poprzednich częściach, na tej nie poczują nawet ciarek na plecach. Pico Plaza (reżyser filmu) zboczył nie co z ścieżki i poszedł w inne ślady, dlatego, że [Rec] 3: Genezis jest sieczką, a na ekranie oprócz zombiaków wylewają się coraz to większa ilość hektolitrów sztucznej krwi, zresztą scena z udziałem pięknej panny młodej, która dumnie dzierżyła w rękach piłę mechaniczną mówi sama za siebie. To Zombie Movies z elementami gore, aż trudno uwierzyć, że film w tytule posiada słowo [Rec], bo to mógłby być całkiem inny film, pod całkiem inną nazwą, na przykład "Uciekająca Panna Młoda"...

Fabuła film jest prosta, na ślubie dwóch bohaterów dochodzi do tragedii, jeden z gości zamienia się w zombi i gryzie jedną z kobiet, tak dochodzi do paniki i rzecz jasna do zarazy. Zaproszeni goście zamieniają się w zgniłki, a osoby, które uszły z życiem muszą przetrwać na tym piekielnym ślubie, co gorsza szanowny pan młody stracił z oczu swoją żonę, postanawiają siebie odnaleźć, bo to ich wielki dzień. Sami widzicie, czasami stwierdzenie "póki śmierć nas nie rozłączy" nabiera całkiem dosłownego znaczenia.

Jak wcześniej napisałem film jest pozbawiony klimatu i nie można się przestraszyć na owej produkcji, choć powiem szczerze, że niektóre sceny dość oryginalne (np. odcięcie zarażonej ręki panny młodej, oraz zakończenie filmu) to film nic więcej nie oferuje. Mimo, że fajnie się oglądało taką rzeź na ekranie, to muszę być wyrozumiały przy wstawieniu oceny końcowej, dlatego, że to horror ten posiada za mało [Rec]-a w fabule. Mam nadzieje, że Pico Plaza przy kręceniu następnej części nie będzie zbyt podjarany filmami z pokroju gore Reasumując: opowieść o pannie młodej i panu młodym, którzy na swym ślubie są świadkami szybko rozprzestrzeniającej się epidemii. Masa krwi i latających kończyn.A wszystko to precyzyjnie wymierzone  w zapchaną popcornem część klienteli, żądającą więcej cyków utaplanych we krwi.

OCENA: 6.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz